http://www.ogrodywspomnien.pl/index/showd/39436
http://www.ogrodywspomnien.pl/index/showd/39436
Momotoro Momotoro
467
BLOG

bł. Mieczysław Bohatkiewicz

Momotoro Momotoro Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Urodził się 1.i.1904 r. we wsi i majątku Krykały, tuż obok Duniłowicz, na Wileńszczyźnie (dziś Białoruś)… W Duniłowiczach funkcjonował wówczas kościół pw. św. Michała Archanioła, ukończony w 1890 r. Wcześniejsza świątynia katolicka, kościół pw. św. Trójcy, wybudowana w latach 1769-73, została w 1869 r., w następstwie upadku powstania styczniowego lat 1863-4, skonfiskowana przez carskie władze rosyjskie i „przekazana” cerkwi prawosławnej. Jednocześnie Rosjanie zlikwidowali Zakon Kaznodziejski (łac. Ordo Praedicatorum – OP) – czyli dominikanów – który do tej pory opiekował się świątynią i skradli klasztor… Przez pewien czas zatem katolicy spotykali się w kościele pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny (jeszcze starszym, bo pochodzącym z 1500 r.), który potem, po wybudowaniu świątyni pw. św. Michała Archanioła, został im również zabrany… I to w świątyni pw. św. Michała Archanioła Mieczysław został przyjęty do Kościoła Powszechnego w sakramencie Chrztu Św. Kościół ów dziś już nie istnieje, ale katolicy w 1989 r. odzyskali wreszcie kościół pw. św. Trójcy, który Rosjanie w czasach komunazistowskich zamienili na … magazyn nawozów sztucznych. Mieczysław urodził się w religijnej, zubożałej (na skutek represji rosyjskich po upadku powstań narodowych) szlacheckiej rodzinie Stanisława (zm. 1920) i Józefy z domu Zienkiewicz (1884 - 1971, Czernin). Ojciec administrował majątkiem Krykały, należącym do rodziny Lubienieckich… Miał co najmniej trzech braci i jedną młodszą siostrę, Helenę (1917 - 1975, Czernin)… Duniłowicze i okolice były bardzo patriotyczną okolicą, w której większość stanowili Polacy. Wiele lat później na przykład, bo w 1922 r., urodził się tam Bronisław Pietraszewicz (1922, Duniłowicze - 1944, Warszawa) – harcerz, dowódca I plutonu batalionu „Parasol” Armii Krajowej w Warszawie, dowódca i główny wykonawca zamachu na Kutscherę… Mieczysław naukę początkowo pobierał w domu – szkoły były bowiem rosyjskie, i tylko dzięki guwernerowi, czyli nauczycielowi domowemu, mógł pobierać nauki w ojczystym języku, a następnie w rosyjskiej szkole powszechnej we wsi Sitce k. Parafianowa (kilkadziesiąt kilometrów od Duniłowicz)… Edukację kontynuował w gimnazjum w Budsławiu. Stało się to w momencie, gdy Rosjanie zaczęli przegrywać w czasie I wojny światowej i na tereny rodzinne Mieczysława weszli – od północy - Niemcy. Zorganizowali wówczas w Budsławiu szkołę białoruską, w której o dziwo w rozkładzie lekcji znalazł się język polski… Ale wkrótce nastała II Rzeczpospolita. I wtedy Polacy się sami zorganizowali i w Dokszycach – miasteczku oddalonym od domu rodzinnego o ok. 30 km – utworzyli polskie gimnazjum. Natychmiast przeniósł się tam Mieczysław… Rok 1920 był przełomowy dla wszystkich Polaków, także dla Mieczysława i jego rodziny, nie tylko dlatego, że był to rok wojny polsko-rosyjskiej – w czasie której m.in. spłonęła część dworu w Krykałach - ale także dlatego, że do Pana odszedł wtedy jego ojciec… W tym mniej więcej czasie rozpoczął nauki w trzecim z kolei gimnazjum - było nim gimnazjum biskupie, o charakterze niższego seminarium duchownego, w Nowogródku, oddalonym o ok. 200 km od rodzinnych stron. Wybór Nowogródka, a nie Wilna, wiązał się prawdopodobnie z chwiejnym statusem Wilna w owych latach. Miasto to dopiero w 1922 r. przyłączone zostało do Rzeczypospolitej, po tzw. buncie gen. Żeligowskiego… Po ukończeniu gimnazjum wstąpił do seminarium duchownego w Pińsku. Diecezja Pińska powstała w 1925 r., w wyniku konkordatu, i weszła w skład archidiecezji wileńskiej. Nowogródek znalazł się w jej obrębie, i choć nie były to jego rodzinne strony (te znalazły się bezpośrednio w diecezji wileńskiej) zdecydował się na tamtejsze seminarium. Tam swe formalne kształcenie ukończył i w końcu, 23.viii.1933 r., otrzymał, z rąk biskupa pińskiego – był nim Kazimierz Bukraba (1885, Grodno – 1946, Łódź) - święcenia kapłańskie. Miało to miejsce w katedrze pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Pińsku… Rozpoczęły się lata posługi duszpasterskiej. Zaczynał od Drohiczyna, gdzie został wykładowcą w Niższym Seminarium Duchownym (o randze gimnazjum). Jednocześnie podjął dodatkowe studia na Uniwersytecie Warszawskim… W latach 1936-1939 nauczał – jako prefekt - w gimnazjum w Łunińcu (dziś Białoruś). Naraził się tam – jak wspominał jego młodszy brat Stanisław (1906, Krykały – 2004, Wrocław), także kapłan – miejscowym komunistom, w większości Żydom, zaciekle ich zwalczając… Wybuch II wojny światowej w ix.1939 r. oznaczał IV rozbiór Polski – łupem podzielili się Niemcy i Rosjanie. Obszary wschodnie objął okupant rosyjski. Gimnazjum w Łunińcu zamknięto… Obawiając się zemsty komunistów żydowskich, którzy z girlandami przywitali okupację rosyjską, i w związku z zamknięciem gimnazjum, Mieczysław zdecydował się opuścić teren diecezji pińskiej i udał się do wsi Puszki w powiecie brasławskim (z siedzibą w Brasławiu) - dziś na Litwie, tuż przy granicy z Białorusią - gdzie proboszczem nowo zakładanej parafii był jego młodszy brat, Stanisław. Przebywała tam również matka obu Bohatkiewiczów. Stanisław zaczynał swoją formację kapłańską, jak i Mieczysław, w diecezji pińskiej, ale na skutek problemów zdrowotnych (gruźlica), ukończył ją już w Wilnie. I dlatego znalazł się w Puszkach. Okazało się, że w pobliskich Pelikanach, z kościołem pw. św. Jakuba, w diecezji wileńskiej, znajdowało się nieobsadzone probostwo (po ucieczce w ix.1939 r. poprzedniego proboszcza na Litwę), i wtedy, za zgodą metropolity wileńskiego, abpa Romualda Jałbrzykowskiego (1876, Łętowo-Dębie – 1955, Białystok), objął je Mieczysław… Powrócił w rodzinne strony… W Pelikanach duszpasterzował przez dwa lata, dając się poznać szczególnie z pięknych i odważnych kazań. „W okolicy szybko rozeszła się wieść o jego zdolnościach krasomówczych. Na jego kazania zaczęli zjeżdżać się ludzie z sąsiednich parafii, którzy musieli pokonać nieraz i 30 km na furmance”Helena Gulbicka, 2007 r.… Szanowano go także za troskę, którą otaczał najbiedniejszych. Zapamiętano świadectwo jego gospodyni: „Jak przyniesie kto jaki kawałeczek mięsa, czy słoniny, czy śmietanę, ksiądz zostawia nam tylko na jeden raz na zjedzenie. A resztę każe od razu tam i tam zanieść, bo tam dużo dzieci. […] Jemy kolację, a ja nie wiem, co jutro podam księdzu na śniadanie. Wtedy ksiądz mówi do mnie tak: - Nie martw się, mamy przecież krówkę. Ukopiesz jutro kartofli, ugotujesz. Nie ma lepszego jedzenia, jak kartofelki ze zsiadłym mleczkiem” Helena Gulbicka, op. cit.…… Parafianie cenili sobie jego całkowite oddanie parafii i powierzonej sobie owczarni… A były to tragiczne lata. Okupacyjna władza rosyjska najpierw ogołociła okupowany kraj z majątku, później zaczęła wprowadzać swoje prawa. Jednym z nich było na przykład wprowadzenie dowodu osobistego – do tej pory większość rolników takowego dokumentu nie miała. Ten rosyjski wynalazek trwa zresztą w Polsce do dzisiaj… Zaczęły się represje – wywózki na Syberię. Rosjanie - najczęściej nocami - porywali ofiary i ich całe rodziny z domowych pieleszy, początkowo urzędników państwowych, leśników, etc., później wystarczało li tylko „podejrzenie” o wrogość wobec Rosji. Gnano ich na stacje kolejowe, skąd bydlęcymi wagonami transportowano na wschód, na Syberię. Przedtem jednak, by nieszczęśników do końca pognębić, „dawano” im do podpisania dokumenty – zgodę na „dobrowolne” opuszczenie rodzinnych stron… Trzecią wywózkę Polaków zamieszkujących te tereny - tych którzy jeszcze pozostali - planowano na drugą połowę 1941 r. Nie doszło do niej, bo rozpoczęła się wojna rosyjsko-niemiecka (co się nie udało w latach 1939-41, Rosjanie przeprowadzili później, po 1944 r., stosując te same, co poprzednio, metody)… Kapłanów Rosjanie zaczęli prześladować oczywiście już wcześniej. Początkowo bezpośrednio ich nie atakowano – bano się reakcji, były bowiem przypadki zbiorowej obrony duszpasterzy, przez parafian, przed wywózką i aresztowaniem. Na plebanii w Pelikanach Rosjanie urządzili klub, zostawiając do dyspozycji księdza tylko niewielki pokoik. Gdy pewnego dnia Mieczysław, w swej czarnej sutannie, ze swym rudym jamnikiem na smyczy, napotkał rosyjskich żołdaków, jeden z nich powiedział na głos: „Popatrz, jaki czarny pies poszedł!” (ros. „Smatri, kakaja cziornaja sabaka paszła”) Mieczysław miał się odciąć: „Kłamiesz, towarzyszu. Pies nie czarny, ale czerwony!” (ros. „Wrosz, tawariszcz. Sabaka nie cziornaja, no krasnaja”) Helena Gulbicka, op. cit.… W okolicy powstawała, powoli – po klęsce 1939 r., polska partyzantka. Istnieją przesłanki wskazujące na zaangażowanie Mieczysława w jej formowaniu Helena Gulbicka, op. cit.… Wraz z braćmi, Stanisławem, i najmłodszym, Władysławem, który przed wojną wstąpił do seminarium duchownego w Wilnie, ale po jego zamknięciu przez władze litewskie w 1939 r. został organistą najpierw u brata, w Puszkach, a potem w klasztorze księży marianów w Drui (tam miał również później zginąć), nawiązać mieli kontakt z rodzącym się Związkiem Walki Zbrojnej (ZWZ) w Wilnie. Kombatanci określali po wojnie Mieczysława kapelanem ZWZ…

 

Tymczasem jednakże Rosjanie zaczęli gnębić kapłanów finansowo, podwyższając podatki. Zaczęto nachodzić i zastraszać parafian. Ograniczano możliwość uczenia dzieci, wreszcie zaczęto nękać księży administracyjnymi i biurokratycznymi zakazami i nakazami. Grunt był gotowy do ostatecznej rozprawy. Tym razem Rosjanie nie zdążyli. Nadeszli bowiem Niemcy… W vi.1941 r., rozpoczęła się wojna dwóch okupantów, Niemcy napadli na Rosjan i ich wygonili z rodzinnych stron Mieczysława. Szybko weszli też na tereny pozostające po 1920 r. poza granicami Rzeczypospolitej. Tam katolicy nie widzieli kapłana od ponad 20 lat. Dlatego abp Jałbrzykowski zdecydował się wysłać na te tereny kapłanów z posługą duszpasterską. I w xi.1941 r. Mieczysław został przeniesiony do Dryssy (tuż przy granicy łotewskiej) - ok. 70 km na wschód od Brasławia, poza granicami Rzeczypospolitej. Był to ryzykowny krok, ale potrzeby były olbrzymie. Katolicy, po dwudziestu latach rządów rosyjskich komunazistów, tłumnie klęczeli przed konfesjonałami, prosili o sakramenty święte… Ale jak się okazało walczący z Rosjanami Niemcy nie okazali się lepsi. Działalność kapłanów uznali za niebezpieczną. I ten okupant zamierzał – jak wszyscy socjaliści – dokonać na tych terenach eksperymentu socjalnego, określił je bowiem jako prawosławne i zaczął szczególnie intensywnie niszczyć polską tkankę narodową i religię katolicką. Mieczysław nie miał złudzeń. Jeszcze w Pelikanach miał powiedzieć swoim parafianom: „Nie cieszcie się, że Niemcy pognali Rosjan! Jedni i drudzy są naszymi wrogami! Tylko odszedł wróg głupi i podły, a nastał wróg mądry i podły” Helena Gulbicka, op. cit.… Odważnie podkreślał swoją polskość i potępiał wszelkie niesprawiedliwości… Był ostrzegany przez oo. Zgromadzenia Księży Marianów Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny (łac. Congregatio Clericorum Marianorum ab Immaculata Conceptionis Beatissimae Virginis Mariae - MIC) – czyli marianów - posługujących w Drui (mniej więcej w połowie drogi między Brasławiem a Dryssą), która znajdowała się przed wojną w obrębie Rzeczypospolitej. Niemiecka tajna policja państwowa (niem. Geheime Staatspolizei) – osławione gestapo – miała się nim interesować… Nie opuścił jednakże swojej nowej placówki i powierzonej sobie owczarni… Aresztowany został 16.i.1942 r. Bezpośrednią przyczyną był donos starosty brasławskiego, niejakiego Kowalskiego, Ukraińca, komunisty, przed wojną lekarza weterynarii, który po wejściu Niemców zmienił poglądy i zaczął się im wysługiwać. Donosili też niektórzy byli parafianie z Pelikan, którzy wysługiwali się wszystkim – napierw Rosjanom, potem Niemcom, a potem, po 1944 r., znów Rosjanom – nawet ci, których Mieczysław miał uchronić od śmierci z rąk polskich partyzantów, wstawiając się za nimi Helena Gulbicka, op. cit.… Gestapo zawiozło Mieczysława do więzienia w Brasławiu. Stamtąd przetransportowany został do więzienia w Berezweczu (ok. 80 km na południe od Brasławia, dziś część miasta Głębokie). Tam, w celi, spotkał dwóch innych kapłanów, posługujących w parafii Ikaźń, proboszcza Władysława Maćkowiaka i wikariusza Stanisława Pyrtka. Cele urządzono w byłym klasztorze oo. bazylianów (zakon unicki), który Rosjanie zlikwidowali jeszcze w 1839 r., po powstaniu listopadowym lat 1830-1, gdy klasztor i kościół przez nich prowadzone zamienili w monaster prawosławny. W czasach II Rzeczypospolitej świątynię z powrotem przejął Kościół katolicki, ale były klasztor przeznaczony został na cele wojskowe. Gdy w 1939 r. Rosjanie po napadzie na Rzeczpospolitą przejęli budynki klasztorne urządzili w nich więzienie, jedno z największych na okupowanych terenach – wybór nie był przypadkowy: w Głębokim bowiem zaczynały się wówczas szerokie tory kolejowe, przystosowane do rosyjskich pociągów, którymi wywożono Polaków na Syberię… W więzieniu w Berezweczu więziono nie tylko, choć głównie, Polaków, ale także obywateli państw nadbałtyckich. Gdy w vi.1941 r. Berezwecz zajęli Niemcy znaleźli w murach więzienia - dosłownie w murach, bowiem część ofiar Rosjanie zamurawali żywcem - ok. 800 zamordowanych Polaków. Nie zraziło ich to wszelako – urządzili tam swoje własne… Wszyscy trzej kapłani byli strasznie katowani i maltretowani. Próbował w ich sprawie interweniować miejscowy proboszcz (parafia Głębokie), wikariusz generalny biskupa wileńskiego, ks. Antoni Zienkiewicz (1888 – 1951, Głębokie), i – o dziwo! – udało mu się coś uzyskać. Wszystkich trzech skatowanych kapłanów umieszczono bowiem w szpitalu i pozwolono im nawet sprawować Mszę św. Mieli wtedy ostatnią możliwość ucieczki. Pomoc oferował dyrektor szpitala. Nie skorzystali. Nie chcieli narażać nikogo, tym bardziej pracowników szpitala, na odwet ze strony Niemców… Odwiedzający ich w szpitalu ks. Piotr Bartoszewicz (1914, Wilno – 1991, Żołudek), który pomagał wówczas w parafii ks. Zienkiewiczowi, relacjonował, że początkowo wszyscy trzej byli bardzo przerażeni, ale: „Jako ich spowiednik obserwowałem z bliska przemianę duchową, jakiej dokonywał w nich Duch Święty”. Więźniowie nie mieli złudzeń, twierdząc zgodnie, że będą wolni, ale już „w Ojczyźnie Niebieskiej”. Skazani zostali na karę śmierci… 2.iii.1942 r. poprosili o ostatnią spowiedź. Ks. Bartoszewicz, który sam później zesłany został na 6 lat rosyjskich łagrów syberyjskich, wspominał: „Podziwiałem ich pokój ducha i radość wewnętrzną z tej świadomości, że idą na śmierć i wkrótce oddadzą życie za wiarę”. Wieczorem tego dnia gestapo przeniosło księży z powrotem ze szpitala do więziennej celi. Jak się okazało była to ich „cela śmierci”. Trzej towarzysze niedoli spisali w swoich brewiarzach ostatnią wolę. Udało się je przekazać innym współwięźniom. Mieczysław napisał: „Idę dzisiejszą noc na śmierć, ja i moi konfratrzy z Ikaźni. Idę spokojnie i mam w Bogu nadzieję, że moje cierpienia i krew wysłużą mi zbawienie. Nie płaczcie po mnie, ale się radujcie, ze wasz potomek i brat zdał egzamin. Proszę was tylko o modlitwę. Wszystkim moim wrogom przebaczam z całego serca, chciałbym dla nich wszystkich wysłużyć Niebo” Ów pożegnalny list zakończył słowami niewzruszonej wiary: „Niech żyje Chrystus Król!”… Gdy następnego ranka wywieziono księży, na saniach – był środek zimy - na egzekucję, towarzyszył im głośny płacz innych przetrzymywanych, ich parafian, na co odpowiedzieć mieli: „Nie płaczcie, nasza śmierć będzie dla was uwolnieniem, będziecie wolni wszyscy. Ofiarujemy naszą krew za was”… 4.iii.1942 r., w dzień uroczystości św. Kazimierza, królewicza, patrona wileńskiej prowincji kościelnej, wszystkich trzech, wraz z ochrzczoną Żydówką i oficerem sowieckim, rozstrzelano w lesie Borek, po przeciwnej od Berezwecza stronie jeziora Wielkiego. Ich ostatnimi słowami miały być słowa Mieczysława kończące list pożegnalny: „Niech żyje Chrystus Król!!” Wszystkich pogrzebano na miejscu egzekucji, w lesie, w zbiorowym dole, ok. 35 km od Krykał, miejsca urodzenia Mieczysława. Powrócił do stron rodzinnych, na zawsze… Po zakończeniu działań wojennych w 1945 r. na terenie lasku Borek nie przeprowadzono ekshumacji. A przecież Niemcy pochowali tam nawet do 30 tysięcy swoich ofiar: rosyjskich jeńców, Żydów z getta w Głębokiem, Polaków – członków Armii Krajowej. Ale las Borek kryje także tysiące innych ofiar – zamordowanych przez Rosjan w czasie okupacji w latach 1939-41 oraz później, po odbiciu Głębokiego i Berezwecza od Niemców w 1944/5… Las Borek stał się miejscem spoczynku kilku innych kapłanów, nie tylko Mieczysława, ks. Maćkowiaka i ks. Pyrtka. 4.vii.1942 r. zamordowani zostali tam także:
ks. Bolesław Maciejewski (1897, Wilno – 1942, las Borek k. Berezwecza), proboszcz i dziekan z parafii pw. św. Antoniego z Padwy w Postawach;
ks. Romuald Dronicz (1897, Bieniakon lub Wilno – 1942, las Borek k. Berezwecza), proboszcz parafii pw. św. Jana Chrzciciela w Wołkołacie;
ks. Adam Masiulanis (1911, Wołkowysk – 1942, las Borek k. Berezwecza), proboszcz z parafii pw. św. Michała Archanioła w Łużkach;
ks. dr Antoni Skorko (1888 – 1942, las Borek k. Berezwecza), proboszcz z parafii pw. św. Michała Archanioła w Woropajewie;
o. Władysław Wieczorek (1903 – 1942, las Borek k. Berezwecza), salezjanin, z parafii pw. Imienia Maryi w Parafianowie.
Parafię Pelikany, po wyjeździe Mieczysława, objął jego brat, Stanisław, który później, po nadejściu w 1944 r. Rosjan, został aresztowany, skazany na śmierć – karę, którą zmieniono na 25 lat zsyłki – oraz zesłany na Syberię, gdzie niewolniczo pracował m.in. w kopalni miedzi. Wrócił stamtąd w 1956 r. – nie mógł pozostać w rodzinnych stronach, na Białorusi, bo dano mu alternatywę: albo wyjazd do rosyjskiej republiki polskiej, czyli prl, alb o powrót na zesłanie. Wybrał posługę w prl, na Dolnym Śląsku… Mieczysław Bohatkiewicz, Władysław Maćkowiak i Stanisław Pyrtek zostali 13.vi.1999 r. w Warszawie beatyfikowani przez Jana Pawła II w gronie 108 polskich męczenników II wojny światowej. Kilka dni przed beatyfikacją, 10.vi.1999 r., Jan Paweł II wygłosił pamiętną homilię na nabożeństwie ekumenicznym w Drohiczynie. Mówił wówczas: „Droga Kościoła nie jest drogą łatwą. ‘Możemy przyrównać ją do krzyżowej drogi Chrystusa. Nie trwa ona jednak kilka godzin, trwa wieki’ — napisał teolog prawosławny Paweł Evdokimov. Tam, gdzie wzmagają się podziały pośród uczniów Chrystusa, ranione jest Jego Mistyczne Ciało. Pojawiają się kolejne ‘stacje bolesne’ na dziejowej drodze Kościoła. A przecież Chrystus założył jeden jedyny Kościół i pragnie, aby takim był zawsze. Musimy więc wszyscy, stojąc u bram nowego okresu dziejów, uczynić rachunek sumienia z odpowiedzialności za istniejące podziały. Musimy przyznać się do popełnionych win i wybaczyć je sobie nawzajem. Otrzymaliśmy wszakże nowe przykazanie, przykazanie miłości wzajemnej, które ma swe źródło w miłości Chrystusa. Święty Paweł przynagla nas do tej miłości w słowach: ‘Chrystus was umiłował i samego siebie wydał za nas w ofierze. Bądźcie więc naśladowcami Boga i postępujcie drogą miłości’por. Ef 5, 1-2. Miłość powinna nakłaniać nas do wspólnego przemyślenia przeszłości, by zdecydowanie i odważnie iść drogą ku jedności. […]” I dodawał: „Złóżmy naszemu Ojcu, Ojcu wszystkich chrześcijan nasz dar szczerej woli pojednania. Niech to będzie też dar konkretnych czynów. Odpowiedzmy Bogu, ‘który jest miłością’, naszą ludzką miłością, która patrzy na drugich z życzliwością i okazuje szczere pragnienie współpracy wszędzie tam, gdzie jest to możliwe, i pozwala docenić to, co jest dobre i co zasługuje na pochwałę i naśladowanie.” Być może myślał wówczas o Mieczysławie, którego życie okazało się właśnie takim darem, poświadczonym „konkretnymi czynami […] zasługującymi na pochwałę i naśladowanie”…

 za:http://www.swzygmunt.knc.pl/SAINTs/HTMs/0304blMIECZYSLAWBOHATKIEWICZmartyr01.htm

Puenta: Pierwszy z 108 męczenników służył aż do zaparcia się samego siebie. Jest to ważne świadectwo, bo choć minęło ponad 70 lat, to warunki życia dla chrześcijan się w wielu miejscach się podobne. Módlmy się za wstawinnictwem bł. Mieczysława i pozostałych 107 błogosłwionych w intencji dzisiejszych prześladowanych.

Momotoro
O mnie Momotoro

Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo