http://saints.sqpn.com/blessed-bogumila-noiszewska/
http://saints.sqpn.com/blessed-bogumila-noiszewska/
Momotoro Momotoro
512
BLOG

bł. Maria Ewa Od Opatrzności Bogumiła Noiszewska

Momotoro Momotoro Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

 

 

Bogumiła Noiszewska urodziła się 11.v.1885 r. w folwarku Osaniszki na wileńszczyźnie, w gminie Opsa (później, od 1921 r., w gminie Bohiń), w powiecie brasławskim w ówczesnej guberni wileńskiej (ros. Виленская губерния) rosyjskiego imperium (dziś: na Białorusi). Była najstarszą z jedenaściorga dzieci wybitnego naukowca i okulisty Kazimierza Noiszewskiego (1859, Wilno – 1930, Warszawa), późniejszego współtwórcy i profesora Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie i Uniwersytetu Warszawskiego, i Marii, z domu Andruszkiewicz. W owych latach ojciec prowadził prywatną klinikę okulistyczną w kurorcie Pohulanka nad Dźwiną, niedaleko Dźwińska (dawn. Dyneburg, łot. Daugavpils) na Łotwie, a wychowaniem dzieci, zwłaszcza dorastających dziewczynek, w związku z chorobą matki, zajmowała się babcia. To u niej Bogumiła zaczęła rozbudzać i pielęgnować swoje umiejętności i zamiłowanie do przyrody… Nauczona przez babcię obowiązkowości i rzetelnej pracy ukończyła szkołę średnią w Tule, dokąd zesłany został, po powstaniu styczniowym i konfiskacie majątku na Litwie, dziadek, Józef Bazyli Noyszewski, ze złotym medalem. Dzięki temu uzyskała wstęp - mimo, że była Polką, że dziadek był zesłańcem - na wszystkie uczelnie Rosji. W tym też okresie zrodziła się trwająca przez ponad 30 lat znajomość i korespondencja z księdzem, późniejszym biskupem mińskim oraz pińskim, Zygmuntem Łozińskim (1870, Boracin k. Nowogródka – 1932, Pińsk) oraz intensywna działalność w „Stowarzyszeniu Córek Maryi pod opieką św. Agnieszki” - organizacji religijnej, mającej na celu kształtowanie charakteru, formację moralną i duchową. Oczywiście, działalność taka i samo istnienie organizacji było w tamtych czasach rzeczą nielegalną… Studia medyczne w Sankt Petersburgu rozpoczęła w 1903 r., ale dyplom lekarski, z wyróżnieniem, otrzymała dopiero w 1914 r. Jedenaście lat studiów, nawet na dzisiejsze czasy, to długi okres. Przestaje to jednakże dziwić, jeżeli uwzględnimy, iż w międzyczasie z powodu słabego zdrowia matki, nie będącej w stanie zajmować się młodszymi dziećmi, musiała w 1908 r. przerwać naukę, podjąć pracę zarobkową i opiekować się młodszym braciszkiem Stasiem, który w 1909 r. stracił obie nogi i zmarł w dwa lata później, oraz dbać o 16 lat młodszą siostrę Marysię, zagrożoną gruźlicą. Ale może najważniejszą przyczyną opóźnienia były wewnętrzne rozterki i zmagania, związane z wyborem drogi życia… Studia medyczne w końcu aliści ukończyła. Zaraz potem wybuchła I wojna światowa, i wszelkie plany i wahania musiały ustąpić wymaganiom tego trudnego czasu. Jako lekarka służyła i pracowała bowiem w różnych szpitalach wojskowych (tzw. lazaretach)… I to wtedy i tam dojrzewało Jej powołanie… „Wezwanie Chrystusa jest tego rodzaju, że mu się oprzeć niepodobna. Ci, co go usłyszeli - muszą iść za nim, choćby nie chcieli - muszą się poddać czarowi tego głosu”, zanotowała wówczas. Potrzebowali ją jednakże ranni i cierpiący żołnierze - i musiała decyzję udzielenia odpowiedzi Chrystusowi odłożyć na później. Zanotowała: „Cuchnące rany są skutkiem grzechu i mają w sobie jego brzydotę, zupełnie więc zrozumiałym jest wstręt do nich […]. Jednak w stosunku do osoby wstrętu być nie powinno, gdyż mamy przed sobą brata cierpiącego, któremu winniśmy miłość i współcierpienie - i pośrednio musimy zwalczać wstręt, przezwyciężyć się, żeby móc mu prawdziwą ulgę przynieść”. W 1918 r. ukończyła w Kijowie półroczny kurs nauczycielski zorganizowany przez Macierz Polską, by odpowiedzieć z kolei na palącą potrzebę nauczania rzesz dzieci w języku polskim. Potem została, w Warszawie, słuchaczem kursu dla lekarzy szkolnych. Następnie pracowała jako lekarz szkolny i wykładowca higieny w siedmioklasowej Szkole Żeńskiej Heleny Rzeszotarskiej (dziś: L Liceum Ogólnokształcące z Oddziałami Integracyjnymi im. Ruy Barbosy) w Warszawie… Ale nie tam wiodło ją powołanie. O wybór drogi modliła się; „Naucz mnie, Panie, zgadywać myśli Twoje i pomóc Ci w zbawieniu ludu Twojego przez życie ukryte i śmierć męczeńską. Amen.” I w 1919 r. wreszcie wybrała: wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny (łac. Congregatio Sororum Immaculatae Conceptionis Beatae Virginis Mariae – CSIC), czyli Niepokalanek w Szymanowie, przyjmując imię Marii Ewy od Opatrzności. Rok później rozpoczęła nowicjat w Jazłowcu (dzisiejsza Ukraina). Tam też w 1921 r. złożyła pierwsze śluby. Następnie w latach 1924-6 przebywała w klasztorze w Jarosławiu, gdzie pracowała w prowadzonym przez Niepokalanki gimnazjum jako nauczycielka i lekarz. Najpierw jednakże, w 1924 r., przyjęła formalnie obywatelstwo polskie… W 1926 r. powróciła do Jazłowca, gdzie rok później złożyła śluby wieczyste. Służyła w szkolnictwie prowadzonym przez Niepokalanki. W latach 1930-6 była dyrektorką gimnazjum i Seminarium Gospodarczego w Jazłowcu. W latach 1938-39 pracowała jako nauczycielka, wychowawczyni, lekarz szkolny i infirmerka w Gimnazjum Sióstr Niepokalanek w Słonimiu (dziś: Białoruś). Nauczała głównie przedmiotów matematyczno-przyrodniczych: matematyki, arytmetyki, przyrody, biologii, higieny, fizyki, ale także geologii, towaroznawstwa, historii polskiej, łaciny, gimnastyki czy rysunku… Jej duchowym przewodnikiem był zmarły w 1932 r. Sługa Boży biskup piński, Zygmunt Łoziński. Starała się, w ciągu całego swego życia, realizować zasadę, której nauczał, że „do świętości można dążyć w każdym czasie, i na każdym stanowisku”… Zanotowała m.in.: „Na każdej lekcji wnosić Boga do dusz, myśleć o tym, żeby żadnej sposobności nie stracić”, a „do lekcji trzeba co dzień tak się przygotować, jakby miał być inspektor, bo przecież jest Pan Jezus, a to daleko ważniejsze”. W ix.1939 r. Słonim został zajęty przez okupacyjne wojska rosyjskiego agresora. Budynek klasztorny natychmiast przeznaczono na szpital dziecięcy. Siostrom kazano opuścić klasztor i zakazano noszenia habitów. Kilka z nich, w tym s. Marię Ewę, przyjęto do pracy w szpitalu jako praczki czy salowe. Okazało się, że była jedynym lekarzem tego szpitala oraz jedyną żywicielką klasztoru. Nie na długo: w 1940 r. dostała wymówienie, a siostry eksmitowano z ich pokoików na strychu klasztornym. Bez pracy, bez żywności, Niepokalanki znalazły oparcie u znajomych rodzin. Maria Ewa została skierowana do Wiszniewa (w obwodzie mińskim), do domku misyjnego, gdzie po raz ostatni widziała się ze swoją młodszą siostrą, w Zgromadzeniu - s. Feliksą. Następnie wyjechała do Baranowicz, do rodziny bpa Łozińskiego, a potem do Lubcza k. Nowogródka, gdzie dostała posadę lekarza. Po wybuchu wojny dwóch okupantów – Niemców i Rosjan - wróciła w ix.1941 r. do zajętego przez okupanta niemieckiego Słonima. Podjęła prywatną praktykę lekarską i została kierownikiem miejscowej polikliniki… W xi.1941 r. Niemcy rozpoczęli masowe egzekucje, w których zginęło około 200 tys. Żydów, a 29.vi.1942 r. rozpoczęła się systematyczna likwidacja tamtejszego getta. Żydów mordowano na Górze Pietralewickiej w okolicy Słonima, w masowych grobach… Po Żydach przyszła kolej na przerzedzoną już przez rosyjski terror i wywózki inteligencję polską. Egzekucje, więzienie i głodzenie uwięzionych, donosy i szpiegostwo – taka rzeczywistość nie była obca ani s. Marii Ewie, ani jej przełożonej s. Marii Marcie od Jezusa Wołowskiej. Mimo tego, na strychu klasztornym, w oranżerii oraz stajni Niepokalanki przechowywały osoby żydowskiego pochodzenia (m.in. rodzinę Kaganów, żydowskich stomatologów, czy maleńkiego, kilkumiesięcznego Jerzego Glicksona). Wszyscy - bez względu na przekonania religijne i narodowość - znajdowali schronienie w szpitalu klasztornym, pozorując ciężko chorych. Siostry udzielały też pomocy rodzinom więźniów czy rozstrzelanych, ponoć utrzymywały też kontakt z ruchem partyzanckim. Akcjami pomocy Żydom kierował człowiek niezwykły, acz prawie zupełnie zapoznany, polski jezuita - zakonnik Towarzystwa Jezusowego (łac. Societas Iesu - SI) - o. Adam Sztark (1907, Zbiersk – 1942, Słonim), kapelan Niepokalanek. Jego życiorys mógłby posłużyć za kanwę paru pewnie filmów pełnometrażowych. Poprzestańmy tu na krótkiej notce z 1982 r. z żydowskiego pisma „Fołks-Sztyme” (pl. „Głos Ludu”): „Niemcy rozpoczęli w tamtym rejonie masakrę Żydów. W związku z tym na ulicach błądziło wiele dzieci żydowskich porzuconych lub pogubionych przez rodziców w dramatycznych chwilach ucieczki. Ojciec Adam zbierał je z ulicy i gościł u siebie. Potem oddawał do sierocińca”… Osierocone dzieci żydowskie, uratowane przez o. Adama, przejmowały Niepokalanki. Umieszczały je gdzie się dało, m.in. na strychu klasztoru, a później próbowały załatwiać papiery adopcyjne i lokować dzieci u lokalnych polskich rodzin… S. Maria Ewa była łącznikiem w przekazywaniu informacji, paczek, leków. Sama wypisywała recepty, chrzciła umierające dzieci, jeśli można było wzywała kapłana z Sakramentami świętymi narażając nie tylko swoje życie, ale także życie innych sióstr. Często widziano Ją koło więziennej bramy z paczką żywnościową dla uwięzionych. Całe dnie w stroju świeckim spędzała poza domem, do którego wracała głównie po to, by napełnić się Bogiem na modlitwie i prawdziwą siostrzaną miłością. Niemiecki ksiądz uprzedzał ją, że niemieckie gestapo śledzi klasztor. Mówił, iż otrzymało wiele donosów na doktor Ewę. Zresztą gestapo wezwało ją na przesłuchanie i oskarżyło, że ukrywa żydowskie dziewczynki – „przewinienie”, za które karą była śmierć. Tym razem było to tylko ostrzeżenie i Marię Ewą puszczono wolno… Ale 18.xii.1942 r. zatrzymano ją i aresztowano. Prawdopodobnie przyczyną była recepta, wystawiona dla Żyda, którą u niej znaleziono, ale mógł być nią zwykły donos. Według niektórych źródeł na poddaszu klasztoru, podczas przeszukania, odkryto kryjówkę, gdzie siostry przechowywały żydowskie dzieci… A tak naprawdę Maria Ewa została aresztowana, bo stała się zbyt znana ze swej działalności, bo była katoliczką. I Polką… W celi więziennej najprawdopodobniej została przygotowana na śmierć przez aresztowanego razem z nią o. Adama Sztarka. Już następnego dnia, o 500 nad ranem, niemieccy zbrodniarze wywieźli ją i rozstrzelali, razem z o. Sztarkiem i s. Marią Martą od Jezusa Kazimierą Wołowską, na Górze Pietralewickiej koło Słonimia. Do ostatniej chwili cała trójka, ograbiona ze swoich strojów, odmawiała różaniec i śpiewała pieśni religijne. Na miejscu kaźni skazańców zagoniono do dużego dołu. Tu o. Adam udzielił wszystkim absolucji i odpustu zupełnego na godzinę śmierci. Oprawcy nakazali ofiarom ułożyć się w dole, głowa przy głowie. Następnie rozległy się strzały i wybuchy granatów… Tego samego dnia Niemcy zamordowali tam ok. 600 osób, w tym 84 Polaków. Ogółem na Górze Pietralewickiej w czasie II wojny światowej mieli rozstrzelać 20 tys. Polaków, Żydów i Białorusinów… Pochowana została w zbiorowej mogile… Kiedyś zapisała: „Modlitwa i ofiara zrobić więcej mogą niż osobista opieka”. Któż inny, niż Maria Ewa, o tym wiedzieć może lepiej - ona, lekarka, nauczycielka, zakonnica i męczennica? Po ucieczce Niemców w 1944 r. ze Słonima jego mieszkańcy ustawili na miejscu kaźni duży krzyż. Nie na długo – Rosjanie, nowi okupanci, usunęli go szybko… Wrócił dopiero w 1993 r. … Została beatyfikowana 13.vi.1999 r. w Warszawie przez Jana Pawła II, w grupie 108 błogosławionych męczenników II wojny światowej. Wśród nich była również Maria Marta od Jezusa Kazimiera Wołowska…Beatyfikacja ominęła o. Adama Sztarka (ponoć polscy jezuici za późno włączyli się w proces beatyfikacyjny…). Ale w 2001 r. o. Adam Sztark został uhonorowany przez komisję Jad Waszem (ang. Yad Vashem), czyli Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu, tytułem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”… Wspomniany powyżej Jerzy (ang. Jerry D.) Glickson (ur. 1941), uratowany przez o. Adama Sztarka, ukryty w klasztorze przez Niepokalanki słonimskie, a później adoptowany przez polską rodzinę, podarował w 2006 r. specjalną tablicę pamiątkową. Umieszczono ją obok dużego Krzyża u wejścia do klasztoru sióstr Niepokalanek w Słonimiu, odzyskanego w 1990 r. Prof. Glickson napisał na niej: „Tablica ta poświęcona jest siostrom Marcie Wołowskiej i Ewie Noiszewskiej oraz księdzu Adamowi Sztarkowi, którzy zginęli ratując Żydów w Słonimiu w grudniu 1942 r. W podziękowaniu od jednego z uratowanych, Jerzego (Jerry) Dawida Glicksona Profesora Uniwersytetu Pennsylvanii w Filadelfii w USA. Hebrajski napis ‘Chai’ [dwie litery pośrodku Gwiazdy Dawida] oznacza ‘ŻYCIE’, które Oni poświęcili, aby ocalić mnie i innych. Złoto symbolizuje czyn Ojca Sztarka i jego Parafian, którzy oddali swoje złote krzyżyki, aby pomóc Żydom w zebraniu okupu zażądanego przez Niemców. Cała żydowska społeczność Słonimia, która liczyła 35.000 ludzi, została wymordowana przez hitlerowców. W imieniu zamordowanych składam hołd Marcie, Ewie i Ojcu Adamowi”… W 2004 r. Jan Paweł II przesłał na ręce Matki Przełożonej Generalnej Zgromadzenia Sióstr Niepokalanek list, w którym pisał: „Na przestrzeni stu pięćdziesięciu lat Siostry Niepokalanki dawały świadectwo, że […] duchowość [Zgromadzenia budowanego na naśladowaniu Maryi w poszukiwaniu Boga samego w prawdzie i bezinteresowności] może stanowić fundament dla skutecznego realizowania zakonnego charyzmatu. Z oddaniem, czasem nawet nie szczędząc ofiar i życia, poświęcały się wychowywaniu i kształceniu dzieci i młodzieży, a zwłaszcza dziewcząt. Starały się w ten sposób przygotowywać w młodych sercach podatny grunt dla działania łaski, tak aby Boże królestwo coraz bardziej rozszerzało się w świecie. Bogu dziękuję, że to dzieło może być dziś kontynuowane nie tylko w Polsce, ale również na Ukrainie i Białorusi. Ufam, że przyszłość przyniesie dalszy rozwój Zgromadzenia i pozwoli owocnie podejmować nowe zadania…” W 2010 r. historia obecności Niepokalanek w Słonimiu zatoczyła kolejny krąg. Władze białoruskie, nie podając przyczyn, nie przedłużyły bowiem Niepokalankom w Słonimiu wiz. Siostry zostały zmuszone do opuszczenia terytorium Białorusi…

za:http://www.swzygmunt.knc.pl/SAINTs/HTMs/1219blMARIAEWANOISZEWSKAmartyr01.htm

Momotoro
O mnie Momotoro

Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo