http://www.franciszkanie.pl/news.php?id=6398
http://www.franciszkanie.pl/news.php?id=6398
Momotoro Momotoro
333
BLOG

bł. Józef Innocenty Guz

Momotoro Momotoro Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

 

 

Józef Wojciech urodził się w 1890 r. we Lwowie, wówczas znajdującym się w zaborze austriackim. Po skończeniu szkoły podstawowej i gimnazjum próbował wstąpić do zakonu jezuickiego, ale nie posiadając odpowienich środków nie został przyjęty. Pojawił się zatem u bram franciszkanów konwentualnych (łac. Ordo Fratrum Minorum Conventualium - OFMConv)… W 1908 r. założył po raz pierwszy szary habit franciszkański, z kapturem, przepasany białym sznurem, i za patrona przybrał św. Innocentego. Tak rozpoczął się, we Lwowie, nowicjat, na zakończenie którego w 1909 r. złożył pierwsze śluby zakonne. Następnie studiował filozofię i teologię w Krakowie. Studia zakończył w 1914 r. święceniami kapłańskimi… Posługę kapłańską pełnił w wielu miejscowościach, tam, gdzie franciszkanie prowadzili ożywioną działalność: w Hanaczowie, Czyszkach, Haliczu, Warszawie, Lwowie, Radomsku. Wreszcie posłany został do Grodna, naonczas, w 20-leciu międzywojennym, polskiego. Tam spotkał o. Maksymiliana Kolbe, który właśnie zaczął publikować i wydawać (w 1922 r. w Krakowie, a potem w latach 1922-7 właśnie w Grodnie) „Rycerza Niepokalanej”. Pracowali razem nad nowym wydawnictwem… Znajomość ta zaowocowała także później, w latach 1933-6, gdy przebywał w Niepokalanowie. Był tam spowiednikiem wielu z braci franciszkańskich. Był także vicemaestro w seminarium, oraz nauczał muzyki w seminarium niższym (gimnazjum). W 1936 r. przeniesiono go z powrotem do Grodna. W tamtejszym klasztorze był ekonomem i spowiednikiem. I tam zastał go wybuch II wojny światowej. 1 września 1939 r. Rzeczpospolitą zaatakowali Niemcy, a 17 dni później Rosjanie. Grodno, na podstawie sławetnej umowy czwartego rozbioru Polski, zwanej od nazwisk sygnatariuszy umową Ribbentrop-Mołotow, znalazło się, po długotrwałych bombardowaniach, w rękach „czerwonej zarazy”. Nie potrzeba było wiele czasu, by w marcu 1940 r. o. Innocenty został zatrzymany przez sowiecką NKWD (poprzednik dzisiejszego KGB). Należał wszak do inteligencji, a ta pierwsza znalazła się na celowniku nie tylko zresztą sowieckich, ale i niemieckich okupantów (wszystko wskazuje na to, że zbieżność działań obu bandyckich państw nie była przypadkowa, a sama akcja wspólnie koordynowana). Przetrzymano go w areszcie domowym, na plebanii w Adamowiczach koło Grodna, zapewne jako wstęp do zesłania. Ale udało mu się stamtąd uciec. Postanowił spróbować przedostać się do franciszkańskiego klasztoru w Wilnie (miasto zostało zajęte przez Litwinów, którzy skorzystali z rozbiorowej umowy sowiecko-niemieckiej). By się tam dostać musiał przejść na tereny okupowane przez Niemcy (granicą ustaloną przez zbrodnicze potęgi była tzw. linia Curzona, biegnąca w części wzdłuż Bugu – okazała się tak trwała, że … obowiązuje do dnia dzisiejszego). Wielu próbowało. Byli wśród nich wojskowi, byli Żydzi, byli kapłani. Wielu się udało. O. Innocentemu się nie powiodło: został schwytany przez Niemców na nowej granicy z Litwą. Zawieziono go najpierw do Suwałk, a potem do Działdowa, które stało się przejściowym obozem, przed wysyłką do obozów koncentrcyjnych w głębi Niemiec, dla tysięcy zatrzymanych. 8 maja 1940 r. o. Innocentego przetransportowano do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen. Jakże mylną nazwą określa się często takie miejsca: obóz koncentracyjny. Jakby były to miejsca „koncentracji”, gromadzenia więźniów! Nie! Były to przede wszystkich miejsca morderczej pracy i fizycznej zagłady setek, tysięcy więźniów… Przypadek o. Innocentego jest tego najlepszym dowodem. Wystaczyły cztery tygodnie… Ze wspomnień ks. Stanisława Borowczyka (późniejszego kapelana Wojska Polskiego w kościele garnizonowym w Jeleniej Górze): „29 maja wszystkich kapłanów i Żydów zgromadzono w jednym miejscu i przez tydzień poddawano karnym ćwiczeniom, które tak naprawdę były nieustanną torturą. O. Innocenty miał pobite, opuchnięte nogi i gdy 6 czerwca [1940 r.] wygoniono wszystkich na roboty nie potrafił nadążąć za pozostałymi więźniami. Odłączono go więc od grupy i, wraz z księdzem [Henrykiem] Czapczykiem z Warszawy [wcześniej przetrzymywanym na Pawiaku], ponownie pobito, skopano i nakazano skakać w kucki w stronę baraku. Tam strażnik o imieniu Fritz zapędził obu do łaźni i zaczął ich polewać silnym strumieniem zimnej wody z hydrantu. W pewnym momencie wepchnął o. Innocentego do wanny i wcisnął mu tryskający wodą wąż w usta… Śmierć nastąpiła prawie natychmiast”… Ks. Borowczyk zapisał też ostatnie słowa męczennika, wypowiedziane, gdy wyciągano go z grupy, do stojącego obok przyjaciela-kapłana: „Ja już odchodzę do Niepokalanej, a ty pozostań i rób swoje”. Potem słyszano już tylko, jak odmawiał nowennę do św. Antoniego, którego darzył szczególną czcią… Ks. Borowczyk świaczył dalej: „Ojciec Guz ostatni okres życia spędził jak męczennik i nie sądzę, byśmy powinni się modlić za jego duszę, tylko do niego – o pomoc i wsparcie”. Beatyfikował go, wraz ze 108 polskimi męczennikami II wojny światowej, 13.vi.1999 r. w Warszawie Jan Paweł II. Nauczał i modlił się wówczas: „»Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią«Mt 5, 7. Liturgia […] niedzieli [13 czerwca 1999 r.] nadaje naszemu dziękczynieniu szczególny [charakter]. Pozwala bowiem zobaczyć wszystko, co dokonuje się w historii tego pokolenia, w perspektywie odwiecznego Bożego miłosierdzia, które najpełniej objawiło się w zbawczym dziele Chrystusa. ‘On to został wydany za nasze grzechy i wskrzeszony z martwych dla naszego usprawiedliwienia’Rz 4, 25. Paschalne misterium śmierci i zmartwychwstania Bożego Syna nadało ludzkiej historii nowy bieg. Jeżeli obserwujemy w niej bolesne znaki działania zła, to mamy pewność, że ostatecznie nie może ono zapanować nad losami świata i człowieka. Nie może ono zwyciężyć. Ta pewność płynie z wiary w miłosierdzie Ojca, który ‘tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne’J 3, 16. Dlatego dziś, kiedy św. Paweł wskazuje na wiarę Abrahama, ‘który nie okazał wahania ani niedowierzania co do obietnicy Bożej, ale się wzmocnił w wierze’Rz 4, 20, pozwala nam dostrzec źródło tej siły, dzięki której nawet najcięższe doświadczenia nie były w stanie oderwać nas od miłości Boga. Dzięki wierze w Boże miłosierdzie trwała w nas nadzieja.”

za: http://www.swzygmunt.knc.pl/SAINTs/HTMs/0606blINNOCENTYGUZmartyr01.htm

Momotoro
O mnie Momotoro

Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo