http://www.marianie.pl/index.php?page=pages&text=27&sub=61
http://www.marianie.pl/index.php?page=pages&text=27&sub=61
Momotoro Momotoro
112
BLOG

Eugeniusz Kulesza - Sługa Boży

Momotoro Momotoro Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

 

 

Urodzony 8 III 1891 r. w Warszawie, syn Wojciecha i Franciszki Dworakowskiej. Miał dwie siostry i dwóch braci. Jeden z nich, Bronisław, został kapłanem archidiecezji warszawskiej (1885-1975). Eugeniusz uczęszczał do Gimnazjum im. Chrzanowskiego (później Zamoyskiego), gdzie prefektem był ks. Leon Kulwieć, marianin. Nie ukończył jednak tej szkoły, gdyż rodzina podczas I wojny światowej zmuszona była wyjechać do Rosji. Tam Eugeniusz uzyskał maturę. Po powrocie do kraju rozpoczął studia na Uniwersytecie Jagiellońskim. Najpierw studiował medycynę, następnie zaś antropologię. Pod wpływem ks. Kulwiecia i swojego kolegi ze studiów, Bronisława Załuskiego, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Najpierw był wychowawcą grupki chłopców, którzy na plebani ks. Kazimierza Bronikowskiego w Pieczyskach przygotowywali się do gimnazjum i do nowicjatu. Kulesza był pierwszym nowicjuszem odnowionego zgromadzenia w Polsce. Rozpoczął nowicjat 1 listopada 1915 r. na Bielanach w Warszawie, pod kierunkiem bł. Jerzego Matulewicza. W ciągu miesiąca dołączyli młodzi kapłani: Władysław Łysik, Zygmunt Trószyński i Franciszek Krupa oraz student Bronisław Załuski. Kulesza złożył śluby zakonne 1 XI 1916 r. i wyjechał do Fryburga szwajcarskiego, dołączając tam do studentów mariańskich. Święceń kapłańskich udzielił mu bp Matulewicz 2 X 1921 r. w kościele mariańskim w Raśnie koło Wysokiego Litewskiego. Ksiądz Kulesza powrócił do Fryburga. Śluby wieczyste złożył 1 XI 1922 r. Po zamknięciu domu mariańskiego we Fryburgu znalazł się on w bardzo trudnej sytuacji, chociaż był też kapelanem u zakonnic. Przeszedł też gruźlicę płuc. Po siedmiu latach studiów, 10 I 1924 r. zdał egzaminy i obronił pracę doktorską z dziedziny życia wewnętrznego pt. „La doctrine mistique de Richard de S. Victor”. Nadarzała mu się wówczas okazja do objęcia wykładów z filozofii w seminarium duchownym w Londynie, ale bł. Jerzy nie wyraził na to zgody, potrzebował bowiem wykształconego kapłana do pracy w zgromadzeniu. Niemniej ks. Kulesza publikował w czasopismach teologicznych: lwowskich „Szkole Chrystusowej” i „Przeglądzie Teologicznym” oraz krakowskim „Przeglądzie Powszechnym”. Jako pierwszy w polskiej literaturze teologicznej okresu międzywojennego sformułował najpełniejszą definicję kontemplacji mistycznej, aktualną również dzisiaj. „Wprawdzie polscy autorzy nie stworzyli nowych kierunków w teologii mistycznej, nie proponowali nowych systemów w ramach duchowości chrześcijańskiej, niemniej jednak w ich nauce spotykamy samodzielne myśli. Świadczy o tym już samo podjęcie próby zdefiniowania mistyki, a szczególnie próba określenia kontemplacji wlanej przez ks. Kuleszę. Autor ten sformułował w oparciu o najnowsze wówczas badania zachodnich teologów definicję składającą się z istotnych elementów kontemplacji wlanej, na podstawie których modlitwę tę określali późniejsi autorzy” (ks. prof. Stanisław Urbański, UKSW). Ks. Kulesza przyjechał więc na Bielany. Był poważnie chory, zmęczony i trochę zniechęcony. Już jesienią 1924 r. udał się do Kuźnic w Zakopanem, aby leczyć płuca. Ale 16 I 1925 r. prosił o. Matulewicza o pozwolenie na wyjazd do Szwajcarii. Bł. Jerzy napisał wówczas do swego wikariusza w Polsce, ks. Kazimierza Bronikowskiego: „Bardzo mnie zasmuca duch i usposobienie ks. Kuleszy […] Jednak skoro zachorował, trzeba go leczyć z całą miłością i ofiarnością.” Otrzymawszy zgodę i pieniądze, ks. Kulesza wyjechał do Szwajcarii, potem do Włoch i Francji. Powrócił w 1926 r. i pracował na Bielanach, początkowo jako sekretarz szkoły. Od 1930 r. był wykładowcą i wychowawcą VII klasy oraz spowiednikiem. W 1931 r. został wicedyrektorem kolegium, a po dwóch latach znowu spowiednikiem i wykładowcą. Zaczął mieć wątpliwości, czy właściwie zrealizował swoje powołanie zakonne. Wreszcie postanowił przejść do oo. paulinów. Uzyskał zgodę Kongregacji i został przyjęty. Na Jasną Górę udał się podczas wakacji 1935 r. Już po kilku dniach powrócił na Bielany, pozbywszy się na przyszłość wszelkich wątpliwości. Kiedy dyrektor gimnazjum na Bielanach br. Załuski musiał na żądanie władz oświatowych ustąpić ze swego stanowiska na początku 1932 r., ks. prowincjał Władysław Mroczek, pismem z 2 III 1936 r., przedstawił na stanowisko dyrektora ks. Eugeniusza Kuleszę, a 22 X 1936 r. mianował go rektorem Kolegium Bielańskiego. Po zmianach we władzach oświatowych w Warszawie, po wywiezieniu marianów Białorusinów z Drui, w końcu wakacji 1938 r., za sugestią ks. Jarzębowskiego, ks. Kulesza zgłosił gotowość objęcia stanowiska dyrektora gimnazjum w Drui. Br. Załuski powrócił na stanowisko dyrektora Kolegium Bielańskiego, a ks. Jan Sobczyk został rektorem. 28 VIII 1938 r. prowincjał mianował ks. Kuleszę przełożonym mariańskiego domu zakonnego w Drui. Z całą energią i fachowością przystąpił on do pełnienia obowiązków dyrektora Gimnazjum im. Króla Stefana Batorego. Po roku kurator wileński zaproponował ks. Kuleszy objęcie stanowiska dyrektora w odległym o 30 km od Drui gimnazjum państwowym w Brasławiu, ale wybuchła wojna i w końcu grudnia 1939 r. wszystkie szkoły zostały przejęte przez władze bolszewickie. Ks. Kulesza bronił księży i sióstr eucharystek oraz ich klasztorów. Całkowicie oddał się pracy duszpasterskiej, nie tylko w Drui, ale także w sąsiednich kościołach. Dużo spowiadał, dodawał otuchy przerażonym księżom i pouczał ich, jak się mają bronić i czego wystrzegać. Organizował wysyłanie paczek do osób wywiezionych na Sybir i do Kazachstanu. Gdy po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej w końcu czerwca wojsko i władze opuściły Druję, zaczęło się bezprawie. Dochodziło do grabieży sklepów, napadów, a w końcu tłum doprowadził do powieszenia na wyspie jednego z mieszkańców, który zbytnio sprzyjał bolszewikom. Wówczas rozsądniejsi ludzie postanowili zorganizować porządkowy komitet obywatelski, a na jego przewodniczącego poproszono ks. Kuleszę. Bronił się, odmawiał, ale gdy nalegali, po namyśle i modlitwie zgodził się. Ustanowiono przepisy porządkowe, powołano straż obywatelską. Zapanował spokój i porządek. Ale to zgubiło ks. Kuleszę. Po południu 30 VI 1941 r. kilkunastu żołnierzy radzieckich przepłynęło łódką Dźwinę. Podeszli pod klasztor, a zobaczywszy ks. Kuleszę, kazali mu iść za sobą. Zgodzili się, aby towarzyszyli mu dwaj inni księża. Po przeprawie przez Dźwinę księży odprawiono do domu. Aresztowanemu zaś kazano wejść do samochodu i zawieziono w kierunku Połocka. Gdy auto się zepsuło, żołnierze zaprowadzili księdza do chaty komunisty, gdzie stał sztab sowiecki. Po krótkim czasie wyprowadzili ks. Kuleszę i zaprowadzili na pole obsiane żytem. Tu dwaj żołnierze bili go po twarzy butami. Upadł, kiedy się podniósł, podprowadzili go do wykopanego dołu. Dwaj żołnierze strzelili księdzu w głowę. Gdy upadł do dołu, trzeci żołnierz pchnął go dwukrotnie bagnetem w głowę. Konający kapłan instynktownie uniósł prawą rękę i zasłonił nią oczy. W takiej pozycji go zasypano. Tak też ciało odnaleziono. Niemcy wkroczyli do Drui 5 VII 1941 r. Nazajutrz siostry Apolonia Pietkun, Maria Jasińska i Janina Podolska przeprawiły się przez Dźwinę i od ludzi w Łupantach dowiedziały się szczegółów męczeństwa ks. Kuleszy i o miejscu jego pochowania. Wydobyły ciało z grobu, zawinęły w prześcieradło i wozem dowiozły do Dźwiny. Wiele osób gromadnie przyłączyło się do tego pochodu. Ponieważ było to niedzielne popołudnie, więc na drugim brzegu zebrało się dużo osób, które z głośnym płaczem witały ciało. Siostry jadące ze zwłokami uważały to za zaszczyt. Od rzeki niesiono ciało ks. Kuleszy na marach. Niosący je mężczyźni często się zmieniali, gdyż każdy chciał dostąpić tego zaszczytu. Ks. Wincenty Smoliński, który wyszedł na powitanie męczennika, zamiast zaśpiewać wybuchnął głośnym szlochem i tak z wielkim płaczem wprowadzono zwłoki do kościoła. Zmarłego ubrano w czerwony ornat jako męczennika. Przez trzy dni tłumy ludzi nawiedzały trumnę i modliły się przy zmarłym. Pogrzeb odbył się 8 lipca, w środę, przy udziale 11 kapłanów i wielkiego tłumu wiernych. Pochowano ks. Kuleszę w murowanym grobie z lewej strony kościoła. Grób ten, zrównany z ziemią przez komunistów, odnaleziono nieuszkodzony. Parafianie chętnie go nawiedzają i składają kwiaty. Okoliczna ludność otaczała zamordowanego kapłana szacunkiem i miłością, a po śmierci wielką czcią. Na miejscu męczeństwa gospodarz urządził mogiłę i postawił krzyż. Ponieważ miejsce to jest blisko drogi, ludzie zatrzymują się i odmawiają modlitwy, zawsze leżą tam kwiaty. Wiele osób zabierało ziemię przesiąkniętą krwią męczennika, przechowując ją jako relikwie. Często bywało, że ze czcią i modlitwą całowano te relikwie i doznawano upragnionych łask. Siostry także, kiedy miały jakieś trudności w nauczaniu religii, prosiły ks. Kuleszę o pomoc i wstawiennictwo u Boga. Zewnętrzne oznaki czci, związane zwłaszcza z miejscem męczeństwa i pochowania, musiały ustać po powrocie bolszewików. Przekonanie o męczeńskiej śmierci ks. Kuleszy jednak przetrwało, a obecnie grób przy kościele jest znowu otoczony troską. Dnia 31 V 2003 r. w Wyższym Seminarium Duchownym Maryi Królowej Apostołów w Sankt-Petersburgu w Rosji ks. abp Tadeusz Kondrusiewicz, metropolita Moskwy, oficjalnie otworzył proces męczenników pomordowanych przez władze komunistyczne Związku Radzieckiego. Wśród kandydatów na ołtarze jest także ks. Eugeniusz Kulesza.

za: http://www.marianie.pl/index.php?page=pages&text=27&sub=61

Momotoro
O mnie Momotoro

Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo