http://info.wiara.pl/gal/pokaz/887866.Meczennicy-II-wojny-swiatowej/2
http://info.wiara.pl/gal/pokaz/887866.Meczennicy-II-wojny-swiatowej/2
Momotoro Momotoro
743
BLOG

Julia Buniowska - Służebnica Boża

Momotoro Momotoro Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Wiek dwudziesty – stulecie postępu i okrucieństwa na niespotykaną skalę – skąpany był we krwi męczenników. Część z nich została wyniesiona do chwały ołtarzy, jak chociażby Ci beatyfikowani przez Ojca Świętego Jana Pawła II w Warszawie w dniu 13 czerwca 1999 roku. Nie sposób jednak nie zgodzić się ze słowami metropolity przemyskiego ks. abpa J. Michalika, który we wstępie do książki „Świadkowie wiary diecezji przemyskiej z lat 1939 – 1964” trafnie konstatuje pisząc: „Szkoda, że nie zgłoszono innych, zwłaszcza że w pełni spełniali kryteria męczeństwa. Ale jeszcze dziś warto pielęgnować ich pamięć i modlić się do nich, aby doznać potrzebnej pomocy w naszych trudach”.
W gronie tych jeszcze niebeatyfikowanych męczenników znajduje się Sługa Boża Julia Beniowska. Przywołując słowa ks. infułata S. Zygarowicza – dyrektora ds. kanonizacji Kurii Metropolitarnej w Przemyślu, należy wspomnieć że „mamy do czynienia z męczennicą broniącą swego dziewictwa aż do śmierci.” Małą ojczyzną Julii Buniowskiej była wieś Majdan Sieniawski, położona przed wojną w powiecie jarosławskim (obecnie przeworskim). Erygowana tam w 1714 roku parafia, z drewnianym kościołem pw. św. Mikołaja, pierwotnie była objęta kuratelą hetmańskiej rodziny Sieniawskich, a następnie jej kolatorami byli przedstawiciele rodu Czartoryskich – właściciele pobliskiej ordynacji sieniawskiej. W momencie wybuchu II wojny światowej wieś ta liczyła ok. 1650 mieszkańców.
Julia urodziła się 2 kwietnia 1924 roku. Cztery dni później, ówczesny proboszcz parafii majdańskiej, ksiądz kanonik Franciszek Sokalski udzielił jej sakramentu chrztu. Rodzice Julii – Franciszek i Anna z Zarosów, byli rolnikami posiadającymi własne gospodarstwo. Julia była jednym z jedenaściorga dzieci państwa Buniowskich, jednakże troje z nich zmarło w dzieciństwie. Jak podkreślają do dziś żyjący świadkowie, była to rodzina pobożna i pracowita, żyjąca w wewnętrznej zgodzie, jak również szanowana w kontaktach sąsiedzkich. Jak się miało okazać żywioł wojny dotknął tę rodzinę w sposób szczególny.
W pierwszych dniach wojny mieszkańcy Majdanu Sieniawskiego ufali, że ze względu na swoje położenie pośród głębokich lasów, a co za tym idzie oddalenie od ruchliwych szlaków komunikacyjnych i tras przemarszów wrogich armii, ich wieś może uchodzić za bezpieczną. Jednakże kolejne tygodnie i miesiące okupacji położyły kres takim mniemaniom. Stało się tak w wyniku uaktywnienia się ukraińskich oddziałów UPA, w skład których wchodzili mieszkańcy okolicznych miejscowości. W latach 1939 – 1943 z rąk UPA wspieranej przez wojska niemiecki we wsi Majdan Sieniawski zginęło kilkadziesiąt osób. Dnia 28 listopada 1943 roku takie traumatyczne przeżycie tragicznej śmierci najbliższych dotknęło także dom Buniowskich. I to ze zdwojoną siłą. Była to pierwsza niedziela Adwentu. Wracający z Mszy św. roratniej 26-letni Franciszek Buniowski, jego brat 24-letni Kazimierz, i dwaj ich koledzy – wszyscy członkowie AK (Franciszek w stopniu podoficera), zostali otoczeni przez oddział UPA na leśnych odcinku drogi do domu i rozstrzelani na miejscu. Oprócz nich tego dnia w podobnych okolicznościach zginęło jeszcze sześciu innych mężczyzn.Zbrodnicze działania UPA, niejednokrotnie przy czynnym wsparciu wojsk niemieckich, stały się tłem dla wydarzeń, jakie miały miejsce w czerwcu 1944 roku. Na teren powiatu biłgorajskiego wkroczyły oddziały tzw. własowców, nazywanych również kałmukami lub mongołami. Były to wojska sowieckie dowodzone przez generała Własowa, które poddały się Niemcom, a następnie były przez nich używane do najokrutniejszych zadań. W jednych z opublikowanych wspomnień czytamy: „W dniu 28 maja 1944 r przybyła do południowej części powiatu biłgorajskiego na tzw. Zatanwie brygada kałmuckiej kawalerii w służbie niemieckiej pod dowództwem dr. Dolla, w sile ok. 4 tys. ludzi i natychmiast przystąpiła do wykonywania swych zadań (...). Od momentu wkroczenia tych oddziałów we wsiach całego Zatanwia działy się rzeczy wprost niewiarygodne. Masowe rabunki, mordy i gwałty były na porządku dziennym. Ludność cywilną ogarnęła zrozumiała panika. Chłopi już nie tylko całymi rodzinami, ale całymi wsiami uciekali do puszczy, ratując życie własne i rodzin, chroniąc przed pohańbieniem żony i córki, oraz unosząc resztki skromnego dobytku. Gwałty na niespotykaną dotąd skalę dokonywane przez Kałmuków z niebywałym zezwierzęceniem i barbarzyństwem stały się prawdziwą plagą. Dziesiątki niewiast ciężko chorych fizycznie i psychicznie zapełniły szpitale. Były i takie, które wskutek tych ciężkich przeżyć zmarły."
Inny świadek tamtych dni pisze: „Dywizja mongolska stosowała metodę polowania z nagonką. Szli w pełnej liczbie swego stanu tyralierą przez zajęty teren, zarówno przez pola, jak i przez lasy i wsie, w niewielkim oddaleniu od siebie, jakiego wymagał kontakt wzrokowy i słuchowy. Nikt z ludzi nie przedostał się przez pierścień do tyłu. Trzeba było bardzo dobrze ukrywać się albo uchodzić przed nimi do przodu." Dnia 28 czerwca 1944 roku podobny los spotkał wieś Majdan Sieniawski. Tak relacjonuje tamte wydarzenia naoczny świadek męczeńskiej śmierci Julii Buniowskiej Kazimierz Brzyski: „Nie spodziewając się najazdu Kałmuków, wyszedłem na wieś do sąsiadów i kolegów. Zeszliśmy się w czterech i spacerem, wolnym krokiem udaliśmy się w kierunku Nowin [nazwa części wsi Majdan Sieniawski – przyp. PAULOS]. Byliśmy już blisko lasu, gdy nagle wyłonili się z niego Kałmucy. Był to patrol. Główna siła była jeszcze w lesie. Chcieliśmy się ukryć w zbożu, ale już nas zauważyli i zaczęli za nami strzelać. Zatrzymaliśmy się, więc nas obskoczyli i zajęli, po czym zaprowadzili do swojego dowódcy, który był już we wsi. Posądzili nas, że jesteśmy partyzantami, ale wytłumaczyliśmy się, że jesteśmy rolnikami i znajdujemy się w pracy. Mówiono do nas po rosyjsku, tak że mogliśmy ich zrozumieć. Do siebie mówili językiem dla nas nie zrozumiałym. Komendant nas zwolnił, ale nie wydał żadnej przepustki. Wyszliśmy od niego, udając się w kierunku domu do Osówki Górnej [nazwa części wsi Majdan Sieniawski – PS], ale po przejściu kilkuset metrów, zatrzymali nas inni. Chcieli nas rozstrzelać, ale w tym czasie wyszedł dowódca, który nas zwolnił, zobaczył z dala co się dzieje, a my też pokazaliśmy go tym, którzy nas trzymali i prosiliśmy, aby nas sprawdzili. Wówczas komendant powiedział: <>. Kazał wejść do domu i poczekać. Nagle z sąsiedniego domu wyskoczyła oknem Julia Buniowska z dzieckiem swojej siostry na rękach. Wówczas żołnierze odstąpili od nas i przystąpili do Julii, chcąc ją zaciągnąć z powrotem do mieszkania. Julia wyskoczyła oknem, ponieważ w mieszkaniu było już kilku Kałmuków, którzy wciągnęli tam kilka kobiet. Julia im się wyrwała i kiedy nas zobaczyła, wołała ratunku. Nie mogliśmy nic zrobić. Byliśmy przecież też zagrożeni i nie wiedzieliśmy co będzie z nami. Bez broni, co można uczynić wobec takiej przewagi. Chcieli ją ponownie wciągnąć do mieszkania. Wówczas Julia powiedziała: <>. Usiadła na klocku drewna do rąbania. Na to jeden z rozwścieczonych Kałmuków zmierzył jej w głowę i oddał strzał. Kula trafiła w skroń i wyszła drugą stroną we włosach. Z jakiej broni strzelali, już nie pamiętam, ale zdaje mi się, że z karabinu. Julia padła na miejscu. Dziecko zostało przy życiu. Obecnie jest już pięćdziesięcioletnim mężczyzną. Wydarzenia tego nie pamięta. Miał wówczas około 2 lata."
Męczeńska śmierć Julii została potwierdzona w księdze zmarłych parafii pw. św. Mikołaja w Majdanie Sieniawskim, w której wspomniany już proboszcz ks. Franciszek Sokalski w rubryce „morbus et qualitas mortis” (choroba i rodzaj śmierci) adnotował przy nazwisku Julia Buniowska: „przez czarnookiego zastrzelona, męczennica za cnotę czystości.” Ta jednoznaczna kwalifikacja rozwiewa jakiekolwiek wątpliwości.
Śmierć męczeńską w obronie dziewictwa potwierdzają również inni świadkowie, którzy jednoznacznie podkreślają pobożność Julii. Jej bliska koleżanka Ewa Sieradzka zeznała, że „w godzinach rannych byłam wraz ze śp. Julią na Mszy św. w kościele parafialnym pw. św. Mikołaja w Majdanie Sieniawskim. Julia uczestniczyła w pełni we Mszy św. przyjmując Komunię św. Po zakończeniu Eucharystii wróciliśmy do domu.” Cytowany już Kazimierz Brzyski jednoznacznie potwierdził to zeznanie: „Tego tragicznego dnia byłem ze śp. Julią Buniowską w kościele rano, Julia przystąpiła do komunii św., co mogę zeznać przysięgając.” W innym świadectwie Ewa Sieradzka dodała: „Znając Julię Buniowską jako sąsiadkę i koleżankę, twierdzę, że była bardzo pobożna i przystępowała często do sakramentów świętych. Rodzice Julii wychowywali swoje dzieci w silnej wierze. Julia należała do Straży Honorowej [Najświętszego Serca Jezusa, jak sądzi ks. inf. S. Zygarowicz – PAULOS], bo nawet i mnie proponowała, żeby się zapisać do Straży. Względem dziewictwa, to mogę przysięgnąć, że odeszła do Pana Boga jako dziewica".
Julia została pochowana 29 czerwca 1944 roku na cmentarzu parafialnym. Spoczęła we wspólnym grobie, obok braci Franciszka i Kazimierza i dwóch zamordowanych wraz z nimi kolegów oraz jeszcze jednego mieszkańca wsi zabitego w czasie listopadowej pacyfikacji.Obecny proboszcz parafii majdańskiej zauważa, że świadectwo męczeńskiej śmierci Julii Buniowskiej dopiero dziś w pełni ujrzało światło dzienne, ponieważ ludzie pamiętający tamte dni z oczywistych powodów niechętnie wracają w swoich wspomnieniach do bestialskiego poniżania kobiet z ich rodzin przez barbarzyńskich gwałcicieli.
Wymownym podsumowaniem historii męczeństwa Julii Buniowskiej są słowa ks. inf. S. Zygarowicza: „Z powyższych zeznań wynika bezbłędny wniosek, że Julia Buniowska, córka ludu polskiego, poniosła śmierć męczeńską, stając w obronie swego dziewictwa. Jej postawa w ostatnich chwilach życia odpowiada wymogom prawa kanonizacyjnego, dotyczącego męczeństwa poniesionego za wiarę lub jakąś wartość ewangeliczną. Iści się tutaj historia ziarna rzuconego w ziemię, a także krwi męczeńskiej, która rodzi nowych chrześcijan. Na pytanie, dlaczego takie milczenie towarzyszyło temu bohaterstwu, można odpowiedzieć, usprawiedliwiając członków rodziny, świadków i duszpasterzy, że parafia Majdan Sieniawski odprowadziła na cmentarz w tym czasie kilkadziesiąt osób - ks. Franciszek Woś [wikariusz parafii majdańskiej w latach II wojny światowej, kapelan AK, w III RP awansowany do stopnia pułkownika – PAULOS] mówi o osiemdziesięciu poległych i zamordowanych, dlatego można było się z cierpieniem i podobnymi tragediami. Wystarczy otworzyć księgę zgonów (Liber mortuorum), aby bez trudu zauważyć, że zapis o śmierci męczeńskiej Julii Buniowskiej poprzedzają metryki śmierci jej rodaków i prawie rówieśników, których pozbawiono życia w sposób barbarzyński. Oto dowód: Franciszek Urbanik z roku 1923 , Józef Wolanin, z roku 1920, , Franciszek Żyła, z roku 1917, ”.
Obecnie trwa proces beatyfikacyjny Julii Buniowskiej.

za: http://poloniaetecclesia.blogspot.com/2010/02/zastrzelcie-mnie-nie-pojde-suga-boza.html

Momotoro
O mnie Momotoro

Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo