http://212.191.38.30/new/?news_id=4df29bb4cc5b8b0f33bf63b4793351fb
http://212.191.38.30/new/?news_id=4df29bb4cc5b8b0f33bf63b4793351fb
Momotoro Momotoro
297
BLOG

Tadeusz Burzyński - Sługa Boży

Momotoro Momotoro Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Ks. Tadeusz Burzyński urodził się 8 października 1914 roku we wsi Chruślin powiat Łowicz w rodzinie chłopskiej. W 1933 r. ukończył z nagrodą gimnazjum w Łowiczu. W okresie nauki zetknął się z SS. Szarytkami pracującymi w łowickim szpitalu. Siostry te wpłynęły na jego pobożność i powołanie. W tym czasie napisał kilkanaście wierszy, w których wyrażał swoje głębokie uczucia religijne.
We wrześniu 1933 r. wstąpił do Seminarium Duchownego w Łodzi1. Jako kleryk odznaczał się wyjątkowymi zdolnościami, wyrobieniem duchowym, pobożnością. 21 sierpnia 1938 r. w Łodzi przyjął święcenia kapłańskie z rąk ks. bpa Włodzimierza Jasińskiego i zaraz po wakacjach został skierowany przez ordynariusza na dalsze studia teologiczne na Uniwersytet Warszawski. W czasie wojny kontynuował konspiracyjne studia pod kierunkiem ks. prof. Eugeniusza Dąbrowskiego. Mieszkał pod Warszawą w Pęcherach i pełnił obowiązki kapelana Sióstr Szarytek. Napisał pracę magisterską pt. " Wjazd Pana Jezusa do Jerozolimy”.
Pod koniec lipca 1944 r. Ks. Tadeusz Burzyński udał się do Warszawy, by zastąpić ks. Jana Zieję w obowiązkach kapelana Domu Zgromadzenia SS. Urszulanek Najświętszego Serca Jezusa Konającego przy ulicy Ks. Siemca (obecnie Wiślana). Jako członek Armii Krajowej wiedział pierwszych mającym rozpocząć się Powstaniu Warszawskim. Do Warszawy chciał jechać z nim najmłodszy jego brat Wiktor Burzyński, który obecnie wspomina: „Tadeusz odradzał mi wiązanie się w walką podziemną. Mówił, że musze przeżyć tę wojnę, by pomagać mamie”. Tenże brat Wiktor wspomina też: „kiedy jechaliśmy do Warszawy w lipcu 1944 roku mówił mi już w Warszawie, że gdyby zginął, to mam powiadomić Rodziców i pochować go gdzie się da.
Jak wspominał starszy brat Sługi Bożego śp. ks. Jan Burzyński, podczas wspólnie odprawianych rekolekcji w maju 1944, prosił go pierwszych modlitwę, by był mężnym w przyjęcie wszystkiego co Pan Bóg, w swojej opatrzności mu wyznaczył. Na kilka dni przed śmiercią pisze list do swojego przyjaciela ks. Tadeusza Pecolta, prosząc o modlitwę na wszystko co ma go spotkać.
 W pierwszych minutach Powstania Warszawskiego, jeszcze przed godz. W (17), oddziały zgrupowania Krybar uderzyły na Uniwersytet Warszawski, który był silnym bastionem niemieckim. Od ulicy Oboźnej zaatakowała Niemców kompania por. Bicza (Mariana Mokrzyckiego), a z domów u podnóża Skarpy Wiślanej kompania por. Dana (Edwarda Kiełczykowskiego). Niemcy silnie umocnieni na uniwersytecie i w Pałacu Kazimierzowskim na Skarpie Wiślanej mieli doskonały widok na całe Powiśle. Ogniem cekaemów i granatników sparaliżowali wszelki ruch, również na Wybrzeżu Kościuszkowskim. Wśród powstańców j mieszkańców Powiśla, którzy wybiegali na ulice j podwórza, padali zabici i ranni. Na wiadomość o rannym leżącym opodal domu urszulanek na rogu ulic Gęstej i Browarnej patrol sanitarny sióstr postanowił przyjść mu z pomocą. Siostry Maria Deymer, Wanda Chodkowska, Zofia Bagińska, postulantka Jadwiga Frankowska, z Janiną Płaską na czele, wyruszyły w jego kierunku z noszami.
Siostry mimo, że stanowiły oznakowany patrol sanitarny, znajdowały się pod ciągłym ostrzałem. Nie były w stanie wycofać się w bezpieczniejsze miejsce. Zostały obsypane granatami ręcznymi. Z tego patrolu przeżyła jedynie s. Płaska, Urszulanka szara.
S. Stanisława Czekanowska, urszulanka, jako naoczny świadek tak relacjonuje moment śmierci Sługi Bożego: „Zaraz po wyjściu naszego patrolu wezwano również do umierającego na ulicy naszego księdza, który przez część wakacji pełnił funkcję kapelana, gorliwego bardzo ks. Tadeusza Burzyńskiego. Wypatrywałam wówczas rannych na najbliższych ulicach. W pewnej chwili ujrzałam ks. Burzyńskiego w komży i stule podążającego ul. Gęstą, pod murem domu nr 3. Wkrótce potem usłyszałam ruch na naszym podwórzu; jakieś dziewczęta (patrol harcerek) przybiegły z noszami, a gdy zeszłam do jadalni, zobaczyłam zbroczonego krwią człowieka, ułożonego w przedniej części salki, blisko okien, i siostrę dr Wojno szykującą się do opatrunków. Z trudnością rozpoznawałam w tym wykrwawionym już prawie człowieku naszego księdza. Jakim sposobem znaleziono go, z przestrzeloną piersią, na podwórzu domu przy ul. Ks. Siemca 4? Chyba ugodzony kulą zboczył w podwórze tylnymi drzwiami, od Gęstej, i padł z wyczerpania. Miał również rany na nogach i rękach. Podczas kiedy przygotowywałyśmy go do opatrunków, walcząc z poszarpaną komżą i sutanną, ks. kan. Biernacki przyniósł rannemu Komunię św. i wysłuchał spowiedzi. Olejów św. nałożyć nie mógł, gdyż naczyńko znaleziono i przyniesiono nam dopiero następnego dnia. Jak się jednak później okazało, ks. Burzyński został namaszczony przez ks. Pisarskiego, salezjanina, zanim jeszcze przyniesiono go do nas. Ksiądz Burzyński cierpiał bardzo. Umierał z całkowitą świadomością. Przed i po Komunii modlił się półgłosem i miałyśmy przeświadczenie, że jest gotów i dojrzały do oglądania Boga w wiekuistej światłości. Skonał w niecałe pół godziny po przyniesieniu go do nas. Wiele sióstr i mieszkańców naszego domu modliło się przy nim aż do jego śmierci".
Zachowała się druga relacja mówiąca o śmierci ks. Burzyńskiego autorstwa s. Franciszki Popiel. Dowiadujemy się z niej, że o godz. 16.00 pierwszego sierpnia 1944 r. ks. Burzyński wystawił Najświętszy Sakrament w kaplicy klasztornej, rozpoczynając trzygodzinną adorację. Zaraz po tym dało się słyszeć strzały bliższe i dalsze, wybuchy granatów. Siostry przygotowane wcześniej na ewentualność wybuchu powstania i utworzenia w swoim domu szpitala polowego, pospiesznie zaczęły go organizować. Ks. Burzyński na wieść o kolejnych rannych wziął z zakrystii Oleje św. i tak jak stał w komży i białej stule wyszedł za siostrami sanitariuszkami. Po jakimś czasie głos z sąsiedniego podwórka doniósł o rannym księdzu. Drugi patrol sanitarny złożony z harcerek przyniósł go na noszach. "Kładziemy go na stole na salce. Siostra dr zbadała ranę. Kula uderzyła w plecy, przeszła przez aortę. Nadziei nie ma żadnej. Ksiądz kan. Biernacki oddaje mu swoją kapłańską usługę, po czym przynosi Pana Jezusa. Ksiądz Tadeusz modli się nieustannie: - Jezu kocham Cię, Jezu adoruję Cię. W pewnej chwili uświadomił sobie, że nie całkiem jeszcze spokojnie odejść może. Mówił: „Jeszcze osiem Mszy św. miałem odprawić. Otrzymałem ofiary. Już nie będę mógł. Niech inny ksiądz odprawi”. Ostatniego Namaszczenie nie może ksiądz kanonik udzielić, bo nigdzie nie może znaleźć Olejów św. Później dopiero znaleziono je na podwórku, na którym padł ks. Tadeusz. Kula, która go przestrzeliła, utkwiła w wacie, pozostawiając na niej krwawe ślady. Naczyńko to zostało oddane do Kurii Polowej. "
 Rozkazem Komendy Okręgu Warszawskiego AK nr 23 z 27 sierpnia 1944 r. ks. Burzyński i SS. Urszulanki zostali pośmiertnie odznaczeni Krzyżem Walecznych. Ks. Tadeusz Burzyński był pierwszym kapelanem, który poległ w Powstaniu Warszawskim.

Homilia Arcybiskupa Metropolity Łódzkiego podczas Mszy świętej o beatyfikację ks. Dominika Kaczyńskiego (sobota, 1 kwietnia 2006 roku)

1. Prorok Jeremiasz miał do spełnienia bardzo trudne zadanie. Niewiernemu ludowi musiał ogłosić czas nadejścia zasłużonej kary. Powtarzane z uporem zapowiedzi klęski mnożyły wrogów i sprawiały, że wypełnianie prorockiej misji stawało się dla Jeremiasza szczególnie gorzkim doświadczeniem: prześladowali go kapłani; ci, którzy fałszywie prorokowali knuli przeciwko niemu spisek: zniszczmy drzewo wraz z jego mocą, zgładźmy go z ziemi żyjących, a jego imienia niech już nikt nie wspomina!

Ale choć przejrzał postępki swych wrogów, nie cofnął się przed niebezpieczeństwem – nie mógł przecież sprzeniewierzyć się Bogu, który go wezwał. Ile dramatu kryje się w jego dzisiejszym wyznaniu: oto idzie wypełnić swe powołanie jak baranek oswojony, którego prowadzą na rzeź. Wobec powziętych przeciwko niemu zgubnych planów czuje się zupełnie bezbronny. Nie ma jednak innego wyjścia: pomimo wszystko trzeba iść i głosić, co mówi Pan Bóg; pomimo wszystko trzeba być Panu Bogu wiernym do końca; pomimo wszystko trzeba Panu Bogu zaufać i w Nim złożyć całą swą nadzieję.

To prawdziwe duchowe rozdarcie przedstawia dzisiejszy psalm responsoryjny. Wobec nieprzyjaciela i wroga, serce wznosi ku Bogu modlitwę: do Ciebie się uciekam, wybaw mnie i uwolnij od wszystkich prześladowców. Wobec fałszywych oskarżeń o zdradę, tylko Bóg, który przenika serca i sumienia może przyznać prorokowi słuszność i zaświadczyć o jego niewinności. Wobec niepewności losu i czyhającego zła, Bóg staje się tarczą, co zbawia ludzi prostego serca.

2. W cierpieniach Jeremiasza odnajdujemy zapowiedź losu prawdziwego baranka – Baranka Bożego.

Jezus idzie do Jerozolimy na Święto Namiotów. Już na początku drogi mówi swym uczniom, że świat Go nienawidzi, bo mówi światu, że złe są jego uczynki [J 7, 7]. Ta droga ku jerozolimskiej świątyni jest pełna sporów z Żydami, kapłanami, faryzeuszami i uczonymi w Piśmie – Jezus objawia się bowiem ludowi jako Ten, który przyszedł wypełnić wszystkie zbawcze obietnice Boga Ojca. Czyż można się dziwić, że Jego słowa wywoływały tak duży oddźwięk wśród słuchaczy? W tłumie powstało rozdwojenie z powodu Chrystusa: jedni uważali Go za proroka, inni za Mesjasza; jeszcze inni powątpiewali w to, co mówił o sobie albo wyrażali wobec tego swój głośny sprzeciw i dezaprobatę, nakazując nawet Go pojmać.

Czy Jezus nie mógłby powtórzyć skargi Jeremiasza, dotyczącej tych, którzy chcą zniszczyć drzewo wraz z jego mocą, zgładzić go z ziemi żyjących, abyJego imienia już nikt nie wspominał? Zakłamane serca wrogów Chrystusa nie są w stanie znieść Jego obecności – obecności Tego, który przyszedł objawić prawdę. Jeremiaszowe obrazy wskazują więc wyraźnie na to, co czeka Jezusa: także przeciwko Niemu powzięli zgubne plany, to On stanie się wkrótce barankiem prowadzonym na rzeź.

3. Słowa, które dzisiaj przypomina nam wielkopostna liturgia, każą nam – żyjącym współcześnie ludziom – zastanowić się nad trwaniem w wierności Bogu. Czyż jako wierzący, nie jesteśmy powołani do tego, aby być – w pewnym sensie – prorokami obwieszczającymi światu zbawczą wolę Bożą? Czy człowiek, który wiarę uczynił treścią swego życia nie powinien być jej głosicielem wobec świata? Tylko ten bowiem może być prorokiem, kto jest zjednoczony ze swym Bogiem. Tylko ten może być prorokiem, kto bezgranicznie Bogu ufa i wytrwale, konsekwentnie podąża za Jego nauką. Im więź z Bogiem jest głębsza, im Bóg staje się bliższy, tym wyraźniejszym i czytelniejszym znakiem staje się człowiek dla świata.

Wiemy, że być prorokiem Boga we współczesnym świecie nie jest łatwo. Podobnie jak prorocy Starego Testamentu doświadczali prześladowań z powodu przekazywania Bożej prawdy i wynikających z niej zasad postępowania, tak też dzieje się często z ich następcami – z tymi, którzy bez żadnych kompromisów pozostają wierni Chrystusowi. Ale tylko tak można dziś przekazywać Bożą prawdę w świecie – ludziom, którzy coraz mniej czytają Ewangelię i nie chcą już słuchać nauczania Kościoła. Tylko ten, kto trwa w wierności Bogu może jeszcze stać się dla innych nauczycielem Prawdy i siewcą moralno-duchowego odrodzenia.

4. Myślimy o tym w kontekście świadectwa życia i śmierci łódzkich męczenników, ks. Dominika Kaczyńskiego i ks. Tadeusza Burzyńskiego, którzy nie wahali się złożyć całkowitego daru z siebie. Nie tylko nie można nam o nich zapomnieć, ale trzeba o ich życiu i śmierci myśleć, jak o prawdziwym świadectwie, wierności i zaufaniu Chrystusowi aż do końca.

Ks. Dominik Kaczyński stał się żołnierzem wielkiej sprawy Bożej[por. TMA 37] – zajaśniał pośród mroków i cieni czasu wojennego jak wspaniałe światło, dochowując wierności pośród dotkliwych obozowych prześladowań, pozbawiony wszystkiego, w godzinie próby uciekając się do Pana, któremu bez reszty zaufał.

Ks. Dominik Kaczyński od samego początku istnienia diecezji łódzkiej wykazywał się dużym zaangażowaniem. W 1924 roku podjął się budowy kościoła, w którym dzisiaj się gromadzimy. Szybkie tempo pracy, to wynik wielkiej ofiarności i ogromnej pomocy parafian, którzy po latach rozbiorów, powstań i wojen byli spragnieni swojego kościoła. Ale ta świątynia jest też pomnikiem pięknego współdziałania katolików oraz niemieckich i żydowskich fabrykantów, których sympatię potrafił zyskać ks. Dominik. Także w budowaniu duchowej świątyni proboszcz Kaczyński odznaczał się niezwykłą życzliwością do ludzi: odwiedzał w domach swoich parafian, znał ich sytuację rodzinną i materialną, zorganizował przyparafialną ochronkę dla dzieci, których oboje rodzice pracowali w łódzkich fabrykach.

Wielu wspominało ks. Dominika jako gorliwego duszpasterza – był człowiekiem o wielkiej godności, ale jednocześnie pełen dziecięcej prostoty. Dla swoich parafian był jak dobry pasterz – zawsze do głębi przejęty troską o ich dusze. W tej parafii stworzył wzorowy ośrodek życia Bożego, niemal jedną rodzinę zespoloną wzajemnym zrozumieniem, miłością i ożywioną wspólnymi celami.

To z jego inicjatywy z tej świątyni, w 1926 roku, wyszła pierwsza piesza pielgrzymka Łódzka na Jasną Górę, a ciągle żywy, rozwijający się i dobroczynny ruch pielgrzymkowy w poważnym stopniu zaczął kształtować religijne oblicze naszego miasta.

Aresztowany 6 października 1941 roku, ks. Kaczyński został wywieziony najpierw do przejściowego obozu w Konstantynowie Łódzkim, a następnie do obozu koncentracyjnego w Dachau. W tych nieludzkich warunkach nie stracił jednak nic ze swej godności, pogody ducha i wewnętrznego spokoju. Zatrudniany do najcięższych obozowych prac nie prosił o zwolnienie, ani nie skarżył się na zmęczenie. Nigdy nie koncentrował się na sobie – zawsze cichy i skupiony, starał się służyć współbraciom. Z jego cierpieniem nieodłącznie była złączona modlitwa – emanowała na całe otoczenie. Ta wychudła postać modliła się bez przerwy – jak wspomina ks. Franczewski.

W Niedzielę Palmową 1942 roku, pod wpływem zimna i wyczerpania, w czasie marszu karnego stracił przytomność i upadł na ziemię – ruszył w drogę ku wolności, by na Święto Zmartwychwstania być już w domu Ojca Niebieskiego [ks. Franczewski].

5. W naszą dzisiejszą modlitwę o beatyfikację ks. Dominika Kaczyńskiego włączamy także naszego drugiego męczennika, ks. Tadeusza Burzyńskiego – wychowanka łódzkiego Seminarium Duchownego, obdarzonego wyjątkowymi zdolnościami, wyrobieniem duchowym i pobożnością. Już w latach szkolnych, odbywając naukę w Łowiczu, codziennie przed pójściem do szkoły służył do Mszy św. kapelanowi w szpitalu sióstr szarytek, które podziwiał za pełną poświęcenia i ofiary pracę dla bliźnich – zwłaszcza chorych i potrzebujących pomocy. Poznawszy ich święte życie, zachęcony ich przykładem, zacząłem tworzyć podstawy swego życia – napisze później w swym dzienniku.

 ył wierny swym postanowieniom: zaczął prowadzić intensywniejsze życie wewnętrzne, częściej przystępował do sakramentów świętych, rozwijał nieustannie kult Najświętszego Sakramentu. Często lubię […] odbywać adorację przed Panem Jezusem ukrytym w Sakramencie Ołtarza – pisał – tam znajduję ochłodę, czerpię zdrój ożywczej wody, otuchą napełniam serce. To są najmilsze chwile dnia. […] Pragnę być zawsze gorącym czcicielem św. Hostii.

Po święceniach kapłańskich w 1938 roku, został skierowany na dalsze studia teologiczne do Warszawy, kontynuując je konspiracyjnie po wybuchu II wojny światowej. Powstanie Warszawskie w 1944 r. zastało go u Sióstr Urszulanek na Powiślu. Wezwany do pierwszych rannych powstańców, wyszedł na ulice walczącej Warszawy. Przyniesiono go wkrótce śmiertelnie zranionego, z przestrzeloną piersią, z bolesnymi ranami na rękach i nogach. Umierając, z całkowitą świadomością modlił się: Jezu, kocham Cię! Jezu, adoruję Cię! [s. Franciszka Popiel], gotów i dojrzały do oglądania Boga w wiekuistej światłości [s. Stanisława Czekanowska]. Był pierwszym kapelanem, który poległ bohatersko w Powstaniu Warszawskim, podążając z ostatnią posługą umierającym.

 6. Oni obydwaj, ks. Dominik Kaczyński i ks. Tadeusz Burzyński, dzięki niezłomnej wierze, która przeszła przez wielką próbę cierpienia, stali się dla swych współczesnych świadkami nowego życia. Są świadkami nowego życia także dla nas – wzorem do naśladowania, do dawania świadectwa wierności Ewangelii tu i teraz.

Bo przecież i dzisiejsze czasy charakteryzuje rozdwojenie z powodu Chrystusa, który żyje i mówi w swoim Kościele. Przeciwnicy Jezusa – i tych, którzy wiernie za Nim podążają – ciągle są aktywni. Jak zdołamy się im przeciwstawić? Jakimi argumentami mamy się posłużyć, aby przekonać ich o prawdziwości Jezusa i Ewangelii? Jaka ma być nasza odpowiedź wobec otaczającego nas świata, który wiedzie spór o Jezusa?

Jak nie przypomnieć w przeddzień pierwszej rocznicy śmierci Jana Pawła II jego ojcowskiej podpowiedzi z pamiętnej starosądeckiej homilii: Uczyńcie kończący się wiek i nowe tysiąclecie erą ludzi świętych! Taka ma być właśnie nasza odpowiedź! Ma nią być życie przeżywane w jedności z Chrystusem, nieustanne staranie o zachowanie harmonii pomiędzy własnym życiem, a wyznawaną wiarą. To jest właśnie droga świętości.

Bracia i siostry, wołał Jan Paweł II w Starym Sączu, nie lękajmy się chcieć świętości! Nie lękajmy się być świętymi!

za: http://www.meczennicy.pelplin.pl/?a=1&id=24&tekst=115

MODLITWA
(do prywatnego odmawiania)

Panie Jezu, najwyższy i wieczny Kapłanie, Ty oczekujesz od nas mężnego wyznawania wiary. Prosimy Cię, abyś włączył Księdza Tadeusza do grona błogosławionych duszpasterzy, którzy oddali życie za swoich braci.
Spraw, Panie, aby niezwykła droga kapłana Tadeusza w wyznawaniu wiary pomogła nam w stawaniu się Twoimi świadkami w codziennym życiu. Umacniaj moje słabe siły i obdarz łaską..., o którą z ufnością proszę. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków.
Amen.
O łaskach otrzymanych za wstawiennictwem Sługi Bożego księdza TADEUSZA BURZYŃSKIEGO prosimy powiadomić Kurię Metropolitalną Łódzką
90-458 Łódź, ul. ks. I. Skorupki 1
tel. centr. 42 66-48-700

za:http://212.191.38.30/new/?news_id=4df29bb4cc5b8b0f33bf63b4793351fb

Momotoro
O mnie Momotoro

Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo