http://hirsz.net.pl/?attachment_id=88
http://hirsz.net.pl/?attachment_id=88
Momotoro Momotoro
310
BLOG

Leon Hirsz - Sługa Boży

Momotoro Momotoro Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Sługa Boży kleryk nowicjusz Leon Łukasz Hirsch SVD
18.X.1917 – 25.02. 1941
Patron Rodu Hirsz/Hirsch
Portret beatyfikacyjny Sł. Bożego Leona HirschSługa Boży Leon Łukasz Hirsch urodził się 18 pazdziernika 1917 roku w Wielkim Kacku k/Gdyni (obecnie dzielnica Gdyni). Ojciec Jan Paweł Hirsch ( ur. 29.VIII. 1873 ) był rzemieślnikiem – murarzem. Matka Marianna zd. Rietz ( ur.26.X.1871) zajmowała się domem. Szczęśliwy związek małżeński Hirschowie zawarli 16.X.1896 roku w Wielkim Kacku. Sakrament chrztu Sługa Boży Leon przyjmuje 21 pażdziernika 1917 roku w kościele parafialnym św. Wawrzyńca w Wielkim Kacku . Udziela go ks. proboszcz Melchior Bałach. Rodzicami chrzestnymi byli Franciszek Itrych ( sąsiad) oraz Malwina Fularczyk.
Dom rodzinny Sługi Bożego Leona znajdował się w Wielkim Kacku, przy Rzece Kaczej, dzisiaj ul. Karwińskiej. Był to dom parterowy, z czerwonej cegły, kryty papą, z dużym ogrodem z wejściem od ulicy oraz z podwórka. Na poddaszu znajdował się mały pokoik w którym swój wolny czas spędzał Leon. Obecnie w tym miejscu znajduje się posterunek policji oraz ośrodek zdrowia,
Sąsiadami Hirschów byli p.Itrychowie, p.Glescy, p.Keslińscy oraz p.Szlagowie ( jeden z synów p. Szlagów – śp. Jan, Bernard przez wiele lat był biskupem pelplińskim).
Matka Marianna zajmowała się domem oraz wychowywaniem najmłodszego Sługi Bożego Leona i Jego siedmiorga rodzeństwa: Rozalii, Marii, Jana, Józefa, Anny, Juliusza oraz Andrzeja.
Rodzice wychowywali swoje dzieci w duchu pobożności. Regularnie chodzili do kościoła. Przystępowali do sakramentów świętych. Wspólnie z dziećmi odmawiali w domu różaniec. W tym spokojnym zaciszu domowego ogniska, pełnym ciepła i szacunku dla świętości wzrastał Leon.
W dniu 1.09.1923 rozpoczyna Sługa Boży Leon naukę w Szkole Podstawowej w Wielkim Kacku. Szkoła znajdowała się wówczas w centrum wioski przy Potoku Źródlanym. We wrześniu 1929 roku przystępuje w swoim parafialnym kościele do Pierwszej Komunii Świętej. Sługa Boży Leon wstępuje do koła ministrantów aby Bogu służyć podczas Mszy Św. W szkole uczy się bardzo dobrze. Ojciec Jan w tym czasie ma dużo pracy ( budowa Gdyni). Domem zajmuje się matka Leona – Marianna. Oprócz prowadzenia domu prowadzi parafialne kółko różańcowe. Jej marzeniem było aby jedno z jej dzieci zostało księdzem. Marzenie się spełniło, chociaż nie do końca tak jak to sobie wyobrażała.
Sługa Boży Leon od lat szkolnych chciał zostać księdzem lub misjonarzem. Jeszcze jako dziecko ze swoich własnych pieniędzy kupował między innymi Rycerza Niepokalanej” Do szkoły chodził ze swoim kolegą i przyjacielem Pawłem Ritz. Po ukończeniu Szkoły Podstawowej Paweł Ritz wybiera liceum w Wejherowie, natomiast Leon wybiera naukę w Niższym Seminarium Misyjnym Księży Werbistów w Górnej Grupie k/ Grudziądza.
Z dniem 1.09.1931r rozpoczyna naukę w Niższym Seminarium w którym nauka trwała 8 lat. Od tego momentu Leon całe swoje życie wiąże z Zgromadzeniem Słowa Bożego(SVD). Chce w przyszłości zostać misjonarzem i szerzyć Słowo Boże tam gdzie jeszcze nie dotarło. Jego rodzice i rodzeństwo z radością przyjęli Jego decyzje. Zaczęło się spełniać życzenie matki. Nauka szła mu bardzo dobrze. Należał do najzdolniejszych uczniów. Wszechstronne i nieprzeciętne zdolności umysłowe w połączeniu z niezwykłą pracowitością i pokorą wróżyły Mu bardzo dobrą przyszłość. Bardzo dobrze radził sobie z naukami humanistycznymi, a także z ścisłymi.
Był świetnym kreślarzem jak i muzykiem. Jego wykładowca z Górnej Grupy Błogosławiony o. Alojzy Liguda SVD wydaje o Nim następującą opinię: „Gdy czyta się prace Hirscha człowiek odczuwa jakąś wewnętrzną rozkosz”. Okrutny los nie pozwolił na wykorzystanie tych niezwykłych darów Bożych.
Był mocno przywiązany do rodziny. O jego listach do domu wiadomo, że regularnie wysyłał je do rodziny co dwa tygodnie. Pisał w nich o swoim zakonnym życiu. Był ciekaw co się dzieje w rodzinie. Informował swoją rodzinę o tym, że znajduje szczęście w drodze powołania do Zgromadzenia SVD. Szkoda, że zaginęły w czasie zawieruchy wojennej
Gdy przyjeżdżał do kochanego domu rodzinnego na wakacje, siadał w swoim pokoiku na poddaszu i wgłębiał się w literaturę, głównie religijną. Będąc w seminarium oraz w domu czytał dużo książek. Czytał te które uważał za pożyteczne..
Nie był pustelnikiem. Był osobą bardzo towarzyską. Nikogo nie raził swoją nieprzeciętnością. Będąc na wakacjach w domu, codziennie odwiedzał swoją parafialną świątynię gdzie spędzał czas na modlitwie.
Był zafascynowany literaturą, która wpłynęła na Jego charakter. Podczas pobytu na wakacjach utrzymywał częste kontakty ze swoimi rówieśnikami.
Podczas wakacyjnego pobytu rodzinnym domu zostaje wraz z Anną Hirsch zd………., żoną Jego brata Juliusza, ojcem chrzestnym siostrzenicy Jadwigi Stankowskiej ( obecnie Rudnik i mieszka w Białogardzie). Uroczystość miała miejsce ….. lipca 1938 roku w kościele parafialnym w Wielkim Kacku.
W pamięci rówieśników oraz współtowarzyszy z Seminarium zapisał się jako człowiek obdarzony dużym poczuciem humoru. Był przez nich bardzo lubiany.
Ze względu na swój wzrost (190 cm) oraz szczupłą sylwetkę, bardzo dobrą prezencję koledzy nazywali Go „Długą biedą” Mimo dużego wzrostu był bardzo sprawny fizycznie.
W maju i czerwcu 1939 roku zdaje maturę z wyróżnieniem. Po maturze dalsze swoje życie wiąże ze Zgromadzeniem Słowa Bożego (SVD).Wstępuje do nowicjatu w Chludowie.
Udaje się na wakacje do swego ukochanego domu w Wielkim Kacku. Jak przyszłość pokazała – swoich ostatnich wakacji.
Na 29 sierpnia 1939 roku wyznaczono klerykom nowicjuszom spotkanie w Chludowie.
Sytuacja na świecie i w Polsce stawała się coraz poważniejsza. Na każdym kroku widać było przygotowania do wojny. Widząc te wojenne przygotowania Jego matka , ze względu na nadchodzącą wojnę, namawia Go aby do Chludowa pojechał gdy sytuacja się wyjaśni. Aby ze względu na niepewną sytuację pozostał w domu. Sługa Boży Leon jednak zdecydowanie obstał przy wyjeżdzie do Chludowa, aby służyć Panu. Powiedział rodzicom i rodzeństwu: „ Mamo skoro tylko się tam dostanę, wtedy wszystko będzie dobrze. Ja muszę pojechać” Rodzina przygotowała Jego bagaże.
Biorąc pod uwagę panującą niepewną sytuację, nadciągającą wojnę oraz ogłoszoną powszechną mobilizację, wyjeżdża 2 dni wcześniej niż było to konieczne.. Na dworzec PKP Wielki Kack odprowadza Go brat Juliusz. On również stara się o odwiedzenie Go od wyjazdu do Chludowa. Jego bagaże zostały nadane. Ostatnie uściski, pożegnanie.
Pociąg odjeżdża. Ostatnie spojrzenia braci.
W drodze , na wskutek wstrzymania ruchu kolejowego na trasie Gdynia –Gdańsk – Tczew, giną Jego bagaże. Wskutek tego Sługa Boży Leon stawia się w Chludowie z opóżnieniem, jedynie z teczką w ręku. Ze względu na Jego wzrost były kłopoty z dopasowaniem dla Niego bielizny , ubrań oraz sutanny. Sutannę, którą otrzymał w dniu obłóczyn była dla Niego bardzo przykrótkawa. Odtąd losy Leona będą się łączyły z losami domu św. Stanisława w Chludowie.
Po przybyciu do Chludowa , w dniu 1.09.1939 roku rozpoczynają się, jak każe tradycja Zgromadzenia, rekolekcje. W związku z wybuchem wojny władze gminy zarządzają ewakuację mieszkańców Domu w kierunku Kutna. Wyznaczone na 8.09.1939 r obłóczyny zostają przesunięte na inny termin. W dniu 4.09.1939 r następuje wymarsz ewakuacyjny w kierunku Kutna pod przewodnictwem o. Jana Chodziło (SVD). W wyniku szybkiego przesuwania się frontu, dalsza ewakuacja staje się niemożliwa. W dniu 16.09.1939 roku
o. Jan Chodziło (SVD) , ze względu na bezpieczeństwo, zwartą grupę zakonników dzieli na mniejsze grupy i wydaje polecenie udania się do Chludowa. Pierwsza grupa uciekinierów dociera ponownie do Domu w Chludowie prawdopodobnie 24.09.1939r. Tutaj są już pod jurysdykcją władz niemieckich.
Obłóczyny zostają wyznaczone na 5 pazdziernika 1939 roku. Leon podczas obłóczyn występuje w pożyczonej przykrótkawej sutannie. Szatę zakonną otrzymuje z rąk Błogosławionego o. Ludwika Mzyka )SVD), tym samym rozpoczyna swój kanoniczny nowicjat.
Władze Zakonu, znając bardzo trudną sytuację oraz grożące mieszkańcom Domu niebezpieczeństwa, zezwoliły nowicjuszom na wyjazd do rodzin. Sługa Boży Leon postanowił kontynuować swój nowicjat.
Warunki panujące w klasztorze były bardzo trudne. Brakowało przede wszystkim żywności. Głęboka wiara mieszkańców Domu pozwalała przeżyć ten trudny okres.
Między 30 listopada a 2 grudnia 1939 roku do Domu w Chludowie przybyła niemiecka policja i przeprowadziła obowiązkowy rejestr mieszkańców Domu. Spisujący mieszkańców Domu Niemcy byli zaskoczeni tym, że zastali młodych Polaków mówiących po polsku , a nie zgodnie z otrzymanymi informacjami, młodych Niemców. Władze niemieckie spisując mieszkańców Domu, zmuszali ich do opowiedzenia się po jednej ze stron. Sługa Boży Leon opowiedział się za wiarą swych ojców – wiarą katolicką oraz polską narodowością. Tak jasne postawienie sprawy miało w przyszłości dalekosiężne konsekwencje. Ojciec Jan Chodzidło, tak opisał ten moment: Co do kleryków, to żaden z nich, za żadną cenę Volksdeutschem nie chciał się stać. Przeto musieli się pod tym względem oświadczać.
Po wojnie przyjaciel Sługi Bożego Leona o. Brunon .Kozieł (SVD) tak wspomina ten moment: Sługa Boży Leon, a także pozostali klerycy, podpisanie listy niemieckiej porównywali do złożenia ziarnka kadzidła przy składaniu całopalnych ofiar u pierwszych męczenników chrześcijańskich, czyli zaparcia się swej wiary
Władze niemieckie ustanawiają oficera SS Franza Wolfa opiekunem mieszkańców Domu w Chludowie. Wyznaczony oficer często wizytował mieszkańców Domu. Od tego momentu mieszkańcy Domu nie mogli wychodzić samodzielnie na zewnątrz.
Decyzją władz niemieckich 25 stycznia 1940 roku mieszkańcy domu zostają internowani. Przywieziono z Poznania i okolic jeszcze 40 księży. W tym dniu aresztowano magistra nowicjatu o. Ludwika Mzyka i przewieziono go do Fortu VII w Poznaniu, gdzie 23.02.1940 zostaje zamordowany.
Mimo internowania Sługa Boży Leon dalej kontynuuje swój nowicjat.
W połowie maja 1940 roku przełożeni otrzymują poufną informację, że prawdopodobnie mieszkańcy Domu zostaną przewiezieni do obozu koncentracyjnego. Parę dni póżniej potwierdza się informacja o wywózce do obozu koncentracyjnego.
W dniu 22.05.1940 roku, po obiedzie, Sługa Boży Leon zostaje wraz z innymi mieszkańcami Domu przewieziony samochodami do Fortu VII w Poznaniu. Tutaj w asyście bicia, i obelżywych słów popędzono ich na plac Fortu. W oczekiwaniu na dalszy transport Leon wraz z pozostałymi klerykami przy pieśniach i modlitwach, między innymi: Po górach dolinach, Serdeczna Matko, Pod twoją obronę musiał biegać do słupka na wzniesieniu i z powrotem.
Około godz. 20.00 wszyscy zostali przetransportowani na łazarski dworzec towarowy. Następnego dnia 23.05.1940 roku w samo Boże Ciało o godz. 4.00 rano rusza transport z Poznania do Dachau.
W bydlęcych wagonach docierają w dniu 24.05.1940 roku ok. godz. 10.00 do obozu koncentracyjnego w Dachau.
Jako powód aresztowania i wywiezienia kleryków do obozu władze niemieckie podają, że zastosowano wobec nich areszt ochronny. Miał on, wg władz niemieckich, na celu ochronę uwięzionych przed prześladowaniami ludu, który prawdopodobnie nie wybaczył by uwięzionym wrogiego stosunku do narodowego socjalizmu.
W obozie koncentracyjnym Dachau otrzymuje numer obozowy 11456 i przechodzi pełną upokorzeń i cierpień dwumiesięczną kwarantannę.
Celem tej kwarantanny było upodlenie, złamanie i odebranie Słudze Bożemu Leonowi godności ludzkiej, co się oprawcom nie udało. Po okresie kwarantanny zostaje 2 sierpnia 1940 roku przeniesiony do nowo budowanego obozu koncentracyjnego w Gusen.
Tu otrzymuje kolejny numer obozowy – 6280 i zostaje przydzielony do robót kanalizacyjnych.
W tym czasie był to obóz w budowie. Był najgorszym obozem zagłady z powodu panujących w nim warunków a także dlatego, że dozorcami byli kryminaliści. Ich celem było wyniszczyć więźniów.
8 września 1940 roku w Gusen, w miejscu w którym powstawało nowe krematorium, odbyła się (poza wiedzą władz obozowych) uroczystość odnowienia ślubów zakonnych jego starszych współbraci. W czasie tej uroczystości Sługa Boży o.Teodor Drapiewski powiedział, że w każdej chwili ich oddanie Bogu może stać się rzeczywistością: w każdej chwili musicie być gotowi waszą ofiarę przypieczętować własnym życiem. Wszyscy wówczas byli świadomi, że w każdej chwili mogą ponieść śmierć męczeńską.
Sługa Boży Leon podjął się trudnego, wręcz heroicznego zadania. Po zakończonej pracy każdy z więźniów musiał z kamieniołomów przynieść do obozu kamień. Sługa Boży Leon
wyręczał słabszych więźniów w noszeniu tych kamieni. Niósł do obozu swój kamień oraz kamień słabszego więżnia. Podjął się również odprawiać nieustanną nowennę do Matki Bożej, prosząc o Jej nieustanną opiekę. Zachował silną wiarę w Boga i w tym umacniał innych współwięźniów. Wraz z innymi klerykami przebywającymi w obozie, przygotowywał współwięźniów do sakramentu pokuty i pojednania z Bogiem.
Wobec panującego w obozie permanentnego głodu podejmował się również heroicznego zadania. W dniu imienin, urodzin współwiężnia ze swojej głodowej racji wydzielał kawałek chleba dzieląc się z solenizantem.
Podczas pracy zostaje przez kapo mocno skatowany i silnie kopnięty w nogę. W ranie nogi, na wskutek braku opatrunku i opieki lekarskiej, pojawia się flegmona. 8 grudnia 1940 roku osłabiony i chory zostaje ponownie skierowany do obozu koncentracyjnego w Dachau. Tutaj otrzymuje numer obozowy 22054 i zostaje zakwaterowany w bloku nr 28 lub 31.
Mimo tego , że chodził na rewir na by opatrzyć ranę, jednakże ropiejąca rana staje się coraz gorsza. Izbowy zaczął nawet podawać Leonowi trochę więcej jedzenia oraz zwalniał Go czasami z pracy. Efekt leczenia był znikomy. Obozowy terror, głód, mordercza praca spowodowały, że w styczniu 1941 roku zostaje przyjęty na rewir. Był tak wycieńczony, że nie był w stanie walczyć z chorobą. Modlił się gorliwie do Matki Bożej i oczekiwał wezwania do Pana.
25 lutego 1941 roku o godz. 15.10 Pan powołał Go do siebie. Śmierć nastąpiła w obozowej łażni. Była cicha bez rozgłosu.
W obozie był zakaz informowania o śmierci więżniów. Jednakże tym razem izbowy postąpił inaczej. Podszedł do przyjaciół ( prawdopodobnie o. Żelazek lub o. Kozioł ) Sługi Bożego Leona i powiedział: Twój przyjaciel zmarł
Oficjalną przyczyną śmierci Sługi Bożego wg władz obozowych była niewydolność serca oraz układu krążenia. O śmierci została powiadomiona telegraficznie rodzina. Ciało zostało spalone w obozowym krematorium. 20 marca 1940 roku rodzina otrzymuje pocztą urnę z prochami.
W dniu 26.031941 roku na przykościelnym cmentarzu Jego rodzinnej parafii św. Wawrzyńca w Wielkim Kacku odbył się pogrzeb. Uroczystościom przewodniczył ks proboszcz Jan Paweł Sieg. Urna z prochami zostaje złożona do rodzinnego grobu, gdzie spoczywa do dzisiaj.
17 września 2003 roku rozpoczyna się Jego oraz innych męczenników II wojny światowej proces beatyfikacyjny. Postulatorem procesu zostaje ks. Eugeniusz Śliwka. Po jego śmierci postulatorem procesu beatyfikacyjnego zostaje ks. Ludwik Fąs. Zakończenie procesu diecezjalnego odbyło się podczas uroczystości 23 kwietnia 2008 roku w Pieniężnie. Natomiast zakończenie procesu na poziomie krajowym odbyło się 24 maja 2011 roku w pelplińskiej katedrze. Uroczystościom przewodniczył biskup pelpliński śp Jan Bernard Szlaga. Po tej uroczystości dokumenty Sługi Bożego Leona oraz innych męczenników II wojny światowej zostały przesłane do Watykanu, gdzie rozpoczęła się dalsza część procesu beatyfikacyjnego.

za: http://hirsz.net.pl/zyciorys/

Momotoro
O mnie Momotoro

Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo