http://www.meczennicy.pelplin.pl/?a=1&id=89&tekst=108
http://www.meczennicy.pelplin.pl/?a=1&id=89&tekst=108
Momotoro Momotoro
430
BLOG

Ferdynand Machay - Sługa Boży

Momotoro Momotoro Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

"W naszym stuleciu wrócili męczennicy" - napisał Jan Paweł II w liście apostolskim "Tertio millennio adveniente", a w czasie pielgrzymki do Ojczyzny mówił: "Za szczególną powinność naszego pokolenia w Kościele uważam zebranie wszystkich świadectw o tych, którzy dali życie za Chrystusa" (Bydgoszcz, 1999). W czerwcu 1999 r. Ojciec Święty beatyfikował w Warszawie 108 Męczenników. Konferencja Episkopatu Polski wysunęła projekt, by podjąć starania o beatyfikację kolejnych męczenników II wojny światowej, aby uzupełnić grono błogosławionych, zamęczonych za Chrystusa i Ojczyznę. Wśród kandydatów jest młody ksiądz, należący do Kongregacji św. Filipa Neri, Ferdynand Machay (młodszy - tak często podaje się dla rozróżnienia od pochodzącego z Jabłonki ks. infułata Ferdynanda Machaja, archiprezbitera Bazyliki Mariackiej).
 Urodził się 9 grudnia 1914 roku w Jabłonce na Orawie. Ukończywszy szkołę powszechną w rodzinnej miejscowości, rozpoczął naukę w gimnazjum w Gostyniu, prowadzonym przez Księży Filipinów. Szkołę średnią ukończył jednak w Nowym Targu, zdając egzamin dojrzałości 20 czerwca 1933 roku. Następnie wstąpił do Kongregacji filipińskiej i 29 czerwca 1938 roku otrzymał święcenia kapłańskie w Tarnowie.
 Po wybuchu II wojny światowej dobrowolnie zgłosił się do posługi za kapelana szpitala w Tarnowie ks. Leopolda Rachwała, co wiązało się z ryzykiem utraty życia. Dniem i nocą służył kapłańską posługą rannym, w większości polskim oficerom. Według relacji jego rodzonego brata, po ucieczce jednego z oficerów podejrzenie o pomoc w ucieczce padło od razu na młodego księdza. Ks. kard. Adam Kozłowiecki, razem z nim więziony później w Wiśniczu, w swojej książce "Ucisk i strapienie" pisze, że powodem uwięzienia była spowiedź jednego z żołnierzy, który był konfidentem niemieckim i wyjawił ją Niemcom. Aresztowanego księdza osadzono najpierw w więzieniu w Tarnowie, następnie na Montelupich w Krakowie, później przewieziono go do więzienia w Wiśniczu Nowym, gdzie zaczęła się dla niego prawdziwa Golgota. Jeden ze współwięźniów tak to opisuje: "W człowieku tym, jakkolwiek jeszcze młodym, widziałem uosobienie dobroci, synonim wytrwania i przetrwania. Codzienne kilkakrotne bicia pękami kluczy od bram więziennych po plecach wywoływały ogromny ból. Ten zdawałoby się nie do zniesienia ból cielesny nie załamał mego towarzysza niedoli... pokrzepiał stale współtowarzyszy celi więziennej, nie pozwalając im, bitym i katowanym, załamywać się duchowo. Przypomina mi się jeden obrazek z tych czasów. Kierownictwo obozu, wraz z tzw. oddziałowymi więzienia, ludźmi przepojonymi największą nienawiścią do Polaków i do wszystkiego co polskie, ogłosiło w pierwszych dniach czerwca, że zamierza urządzić więźniom wspólną Mszę świętą i komunię w kaplicy więziennej. Cicha radość ogarnęła więźniów. Wszyscy znajdujący się w celi, oczekując ranka, po kryjomu wyspowiadali się przed dwoma współwięźniami: ks. Machayem i ks. Michalskim z Katowic. Przyrzeczenie kierownictwa obozu spełzło na niczym, a zamiast Mszy i Komunii św. nastąpiło... całkowite rozebranie i zburzenie kaplicy więziennej, przeplatane ogromnym biciem i mordowaniem. Księża ci z bohaterską wytrzymałością w swych rozmowach z kolegami podtrzymywali ich duchowo... Pewnego wieczoru, wyprowadzeni z celi na korytarz, zostali oni pobici do nieprzytomności i w tak okropny sposób, że nie można było rozpoznać powracającego do celi ks. Machaya. Dziury wybite pękami kluczy na twarzy, plecach i innych częściach ciała, starały się oznajmiać bliski koniec życia maltretowanego. Ferdynand wchodząc do celi rzekł: I to się skończy".
 Przetrwało także w pamięci rodziny świadectwo o tym, że Sługa Boży otrzymał od hitlerowców rozkaz podeptania krzyża, a gdy tego nie uczynił, był tym krzyżem w okrutny sposób bity, aż do uszkodzenia kręgosłupa. Ks. Machay w więzieniu wytrwale spełniał swoją kapłańską posługę, sprawując przede wszystkim Sakrament Pokuty i spiesząc z duchową pomocą, tym którzy upadali na duchu. Tak przeżywając swoje powołanie kapłańskie, oddał swe młode życie za sprawę Chrystusa i Ojczyzny. Został rozstrzelany 4 czerwca 1940 roku w pobliskim lesie, po ucieczce jednego z więźniów. Wzięto go na śmierć także dlatego, aby ukryć ślady straszliwego maltretowania przed niemiecką komisją, która miała zjechać do obozu. Wiele z tych wydarzeń opisuje ks. kardynał Adam Kozłowiecki TJ we wspomnianej wcześniej książce.
 Ks. Ferdynand Machay należy do tych, którzy dali wspaniałe świadectwo swego zjednoczenia z Chrystusem. Ciało Męczennika spoczywa na cmentarzu salwatorskim w Krakowie, gdzie zostało sprowadzone po ekshumacji w Wiśniczu przez ks. infułata Ferdynanda Machaja. Głęboko wierzymy, że kiedyś zobaczymy także i tego bohaterskiego kapłana w chwale ołtarzy. Wielu takich bohaterów wydała nasza polska ziemia i nie możemy o nich zapomnieć, ale tak jak wzywa Jan Paweł II, trzeba zebrać dla potomnych dokumenty mówiące o ich heroizmie i odwadze.

za: http://www.meczennicy.pelplin.pl/?a=1&id=89&tekst=108

Momotoro
O mnie Momotoro

Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo