http://www.swzygmunt.knc.pl/MARTYROLOGIUM/POLISHRELIGIOUS/vPOLISH/HTMs/POLISHRELIGIOUSmartyr1686.htm
http://www.swzygmunt.knc.pl/MARTYROLOGIUM/POLISHRELIGIOUS/vPOLISH/HTMs/POLISHRELIGIOUSmartyr1686.htm
Momotoro Momotoro
200
BLOG

Alfons Mańka - Sługa Boży

Momotoro Momotoro Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0


"Przyszedłem do klasztoru, aby stać się świętym i też całym sercem tego pragnę..." - wyznał w swoim Dzienniku duchowym młody kleryk ze Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów. Boski Mistrz potraktował dosłownie jego wyznanie i powołał go do Siebie w wieku 23 lat.

J 14, 7-14
Jezus rzekł do uczniów: «Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca. Ale teraz już Go znacie i zobaczyliście». Rzekł do Niego Filip: «Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy». Odpowiedział mu Jezus: «Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: "Pokaż nam Ojca?" Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? Słów tych, które wam mówię, nie wypowiadam od siebie. Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie - wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła! Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca. A o cokolwiek prosić będziecie w imię moje, to uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu. O cokolwiek prosić mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię.

ROZWAŻ!
Formacja seminaryjna czy zakonna domaga się stałego rozwoju duchowego, intelektualnego i ludzkiego. Młody człowiek, idąc za głosem powołania, podejmuje dialog z Jezusem, który ułatwia mu poznanie Ojca, który jest w niebie. Papież Franciszek przypominał o bogatym doświadczeniu Kościoła w towarzyszeniu procesom wzrostu powołania. "W cywilizacji paradoksalnie zranionej anonimowością, a jednocześnie obsesyjnej na punkcie szczegółów życia innych, bezwstydnie chorej na chorobliwą ciekawość, Kościół potrzebuje serdecznego spojrzenia, by kontemplować, wzruszać się i zatrzymać przed człowiekiem za każdym razem, kiedy to jest konieczne (...). Kościół będzie musiał [na nowo] wprowadzać swoich członków - kapłanów, zakonników, świeckich - do tej «sztuki towarzyszenia», aby wszyscy nauczyli się zawsze zdejmować sandały wobec świętej ziemi drugiego (por. Wj 3, 5)". Papież apeluje o wrażliwość na piękno wewnętrznych relacji człowieka z Bogiem. "Musimy nadać naszej drodze zdrowy rytm bliskości, wraz ze spojrzeniem okazującym szacunek i pełnym współczucia, które jednak jednocześnie będzie leczyło, wzywało i zachęcało do dojrzewania w życiu chrześcijańskim" - przekonuje papież w adhortacji O głoszeniu Ewangelii w dzisiejszym świecie (EG 169).
Czwarta Ewangelia odsłania arkana "sztuki towarzyszenia" mistrza, który podejmuje dialog z uczniem. Poznanie tajemnicy relacji Ojca i Syna - trwania w miłości i dzielenia się nią z innymi - domaga się modlitewnego rytmu bliskości, adoracji, słuchania, posłuszeństwa w wierze. Uczeń w relacji z mistrzem (u Jego stóp) kształtuje w sobie postawę aktywnego słuchania (gr. akoe, od akouo: "słuchać, potakiwać, trwać"), czyli słuchanie czyjegoś głosu z poddaniem mu się, z przylgnięciem do niego poprzez wiarę (zob. 1 Sm 15, 22; Rz 1, 5; 5, 19; 10, 16; 2 Kor 10, 5; Flp 2, 8).
Filip musiał najpierw nauczyć się słuchać Jezusa, by uwierzyć w Ojca i Syna oraz, by poznać i trwać w Nich. Boga najlepiej zatem uczyć się na kolanach, na modlitwie: O cokolwiek prosić będzie w imię moje, to uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu (14, 13).
Wiedział o tym młody kleryk ze Śląska, który w swoim Dzienniku duchowym wyznał: "Dziś Jezus dał mi poznać jak słodko jest klęczeć u Jego stóp w kaplicy i jak bardzo miło jest wpatrywać się w tabernakulum z tym poczuciem, że tam za tymi drzwiczkami mieszka Jezus" (por. Recapitulatio diei, 4.11.1937 r.).

Jaka była jego droga życia i powołania?
Alfons urodził się 21 października 1917 r. w Lisowiacach k. Lublińca. Był trzecim dzieckiem kolejarza Piotra Mańki i Karoliny z domu Sojka. Miał dziesięcioro rodzeństwa: Franciszka, Waleskę, Klarę, Pawła, Konrada, Józefę, Maksymiliana, Gertrudę i Ludwika. Miejscowość Lisowice oddalona były o 4 km. od parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Lubecku. W parafialnym kościele ochrzczono go 28 października 1917 r. Rodzicami chrzestnymi byli Jan Kandora z Pluder i Anna Sojka z Lublińca (por. Księga chrztów, 96/1917). W domu rodzinnym praktykowano wspólną modlitwę, zwłaszcza różaniec. W niedziele i święta chodzili do kościoła parafialnego. Młody Alfons chętnie modlił się przed cudownym wizerunkiem Pani Lubeckiej; był chłopcem wrażliwym i uzdolnionym, lubił grać na skrzypcach i malować. Sakrament bierzmowania otrzymał z rąk bpa Lisieckiego 18 maja 1928 r., przyjmując imię Antoniego. Po ukończeniu szkoły powszechnej został przyjęty do gimnazjum w Lublińcu, gdzie dojeżdżał codziennie rowerem (1929-1934). Tam zetknął się ze Zgromadzeniem Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. W kościele św. Stanisława Kostki odkrył swoje powołanie, wstąpił więc do Małego Seminarium Oblatów w Lublińcu (1934-1937). Po zdaniu matury rozpoczął nowicjat w Markowicach, gdzie wychowawcom był o. Józef Cebula OMI. W trakcie nowicjatu br. Alfons prowadził dziennik duchowy, tzw. Recapitulatio diei (od 15 września 1937 r. do 23 sierpnia 1938 r.). Lektura dziennik - udostępniona przez rodzinę - pozwala śledzić jego dojrzewanie do wyrzeczenia się wszystkiego dla miłości Jezusa: "Jezu dla Ciebie chcę cierpieć przez całe życie, dla Ciebie chcę uśmiechać się przez łzy... Jezus ideałem moim, Jezus skarbem moim, więc przy Nim ma myśl, przy Nim me serce... Opuściłem dom rodzicielski, krewnych i przyjaciół, aby naśladować Jezusa, aby iść za Nim, więc nie wolno w klasztorze rąk założyć i wygodnie spocząć, bo Jezus przede mną krzyż niesie..." - wyznał młody kleryk (20/21.11. 1937). 8 września 1938 r. złożył pierwsze śluby zakonne. Po nowicjacie rozpoczął studia filozoficzne w Krobi k. Gostynia. Z końcem sierpnia przybył do Markowic. Jednak działania wojenne zmusiły Oblatów do ucieczki na wschód do Kodnia. W październiku powrócili jednak do Markowic, gdzie na całą wspólnotę zakonną nałożono areszt domowy z obowiązkiem przymusowej pracy w okolicznych folwarkach niemieckich. W tych warunkach kontynuował studia i przygotowanie do kapłaństwa. 2 maja 1940 r. napisał ostatni list do matki w związku z wiadomością o śmierci ojca w obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie (13.03.1940). W sobotę 4 maja, wraz z 15 innymi braćmi, został deportowany przez Gestapo do obozu w Szczeglinie k. Mogilna, a po trzech dniach przewieziony do obozu koncentracyjnego w Dachau. Tam, od 9 maja do 2 sierpnia 1940 r., odbywał kwarantannę i doświadczył realiów życia obozowego (nr 9348). Następnie został deportowany do KL Mauthausen-Gusen k. Linzu w Austrii (nr 6665).
Alfons od dziecka nie cieszył się dobrym zdrowiem. Już podczas trwania nowicjatu ciągła walka duchowa i infekcje bardzo osłabiły jego organizm. Jednak ciągle bicie, głód, ciężka praca w kamieniołomach oraz fatalne warunki obozowe, doprowadziły jego organizm do zupełnej zapaści. "Dzięki sekretarzowi bloku udało mu się dostać do szpitala obozowego, zwanego rewirem. Tam pozyskał sobie sympatię pielęgniarzy, którzy starali się go uratować, dostarczając mu więcej żywności. Ale wszelkie zabiegi okazały się daremne, chory nie przychodził do siebie. Widząc śmierć przed sobą, modlił się prawie bez przerwy i odbył spowiedź u kapłana, który leżał chory obok niego. oddał swoją czystą duszę Bogu 22 stycznia 1941 r., mając zalewie 23 lata" (J. Pilelorz, Martyrologium Polskich Oblatów 1939-1945, 118).
Dojrzał do dzieła heroicznej ofiary. Bóg wysłuchał jego gorących modlitwy w imię Jezusa, którego ukochał bez granic. Piękne świadectwo wydali o nim współbracia: "Umarł, jak żył święcie. Wycieńczony głodem, wśród bicia i strasznych męczarni, nie wypowiadając słowa skargi. Na ustach jego była nieprzerwana modlitwa. Zawsze był skupiony. Widzieliśmy go po śmierci. Był to szkielet z anielską pogodą na twarzy" (Gość z Obry, 1945, nr 3). Kiedy rodzina otrzymała jego rzeczy z Markowic znalazła tam karteczkę z napisem: "Będę Bogu wierny aż do śmierci!".

W świetle tak czytelnego świadectwa sługi Bożego warto zapytać:
Czy dążymy do świętości (doskonałości), jak "doskonały jest Ojciec [nasz] niebieski" (Mt 5, 48)?
Na ile nasza miłość do Jezusa i Maryi rozwija się i pozwala nam stawiać kolejne kroki w kierunku nieba i świętości?
Czy nasza modlitwa jest nieustanna, wytrwała, wypróbowana? Co to znaczy modlić się "w imię moje [Jezusa]"?


MÓDL SIĘ!
Jezu, dla Ciebie chcę cierpieć przez całe życie, dla Ciebie chcę uśmiechać się przez łzy... Jezu, kocham Cię i chcę Cię kochać do szaleństwa... Z Jezusem wszystko możliwe... Dla Niego tylko żyć, dla Niego cierpieć, to me pragnienie... Jezu, przez Serce Niepokalanej Panny Maryi ofiaruję Twemu Przenajświętszemu Sercu wszystkie me myśli, słowa, uczynki, modlitwy, udręki, cierpienia... O Maryjo, wspieraj mnie, o Matko Nieustającej Pomocy, nie dopuszczaj, abym miał utracić Boga mojego.

Spróbuj zapisać swoje doświadczenia - rozmowy - modlitwy - spotkania z Jezusem! Na wzór tak wielu świętych zachował swój "dziennik duchowy".

ks. Jan Kochel

za: http://www.ssb24.pl/tematy,167,0

Momotoro
O mnie Momotoro

Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo