I znowu w drodze:).
Tym razem pojechałem na południowy wschód Polski. Celem była Komańcza - miejsce, gdzie nielegalnie przetrzymywany był Sługa Boży kardynał Stefan Wyszyński. Znowu Bieszczady:)
Pierwszy przystanek i w sumie jedyny, czyli domku pod "Willą Leśną".
Na miejscu byłem po godzinie 17. Reszta uczestników dojeżdżała do późnego wieczora. Przed snem o godz. 21 odmówiliśmy Apel Jasnogórski przy figurce Matki Bożej Leśnej.
W sobotę wyprawiliśmy się (o dziwo:)) na nogach do Jeziorek Duszatyńskich. Dlaczego tam? Było to jedyne miejsce, poza klasztorem ss. Nazaretanek, do którego mógł udać się kardynał Stefan Wyszyński w czasie, gdy był przetrzymywany w Komańczy.
Sam klasztor znajdował się od naszego miejsca zamieszkania o jakieś 500 m, więc nie było to na tyle daleko, żeby podjeżdżać na motocyklach:)
Sam klasztor wygląda jak dom uzdrowiskowy. Ale nie było to najważniejsze, bo "pachniał" żywą historią. Była też z nami była więźniarka obozu Ravensbruck – Stanisława Śledziejewska –Osiczko, która nazywana jest ”Ciocią Śledź”. Dzień kończył się przy ognisku, ale znów o godz. 21 odmówiliśmy Apel Jasnogórski przy figurce Matki Bożej Leśnej. Dzień zakończyłem dość wcześnie (gdzieś po 22:00), bo zmęczenie po ponad 20 km chodzenia, dał o sobie znać:).
W niedzielę po Mszy Św. zaczęliśmy rozjeżdżać się w kierunku domów. A że było dość wcześnie to pojechaliśmy małą grupką w kierunku Ustrzyk Górnych. Po drodze zahaczyliśmy o miejsce, w którym można było zobaczyć Połoninę Wetlińska i Caryńską.
Później była droga nad Jezioro Solińskie, bo tam miał czekać na mnie kolega, z kórym miałem wracać na Śląsk. Po drodze zrobiłem jeszcze ostatnie zdjęcie w na parkingu przed Lutowiskami, z widokiem na Bieszczady.
Historia magistra vita est, czy jakoś tak:). Odwiedziłem znowu ciekawe miejsca, a i poczułem smak historii. Dobrze, że mogłem znów jechać z kimś, a nie sam.
Bogu niech będą dzięki!